wtorek, 27 sierpnia 2013

Informacja :))

Przepraszam że nie dodawałam ale byłam w rozjazdach i jakoś nie miałam głowy żeby coś napisać.
Nowy dział już w drodze i do piątku powinien zostać dodany :)






PS.Mam nadzieję że nie zapomnieliście o mnie :P

wtorek, 9 lipca 2013

Informacja

Z przyczyn technicznych zawieszam bloga na około dwa tygodnie.
Zabrali mi komputer ;c
Ale działy będę pisać w zeszycie i jak tylko będę miała możliwość to dodam :))

wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział 16

  Wyszłam z łazienki i skierowałam się do salonu, gdzie wszyscy siedzieli z bananami na ryjcu. Na fotelu siedział Max uśmiechając się złośliwie, na co posłałam mu spojrzenie w stylu: "W nocy miej lepiej oczy otwarte" i dosiadłam się do parki "Jaszczurów". W tym momencie wszystkie pary oczu skierowały się na mnie.
- Mam coś na twarzy? - uniosłam jedną brew do góry, na co wszyscy pokręcili przecząco głowami - No to o co chodzi?
- Więc ty i młody to... Wy jesteście razem? - Spytał Tom z wyszczeżem.
- Co?! Nie... skąd wam...
- A to w łazience to co to było? - Max poruszał zabawnie brwiami - Wymienialiście się śliną dla jaj czy może miało to iść w kierunku medycyny..?
- Aghhr... - w tym momencie do pomieszczenia wszedł Nathan. Z jego twarzy nie dało się nic odczytać.
- No to co robimy? - spytał Sykes jak gdyby nigdy nic.
- Myśleliśmy o horrorze, ale z uwagi na panie chyba sobie odpuścimy. Potem się będą bały wracać do domu. - Zaśmiał się Siva
- W takim razie wybieramy Horror, a panie zostają na noc - Odpowiedział Jay podkreślając słowo "panie".
Wszyscy przytaknęli po czym rozsiedli się na kanapie. Korzystając z chwili poszukiwań filmu wysłałam sms'a do Lili że zostajemy u chłopaków na noc i dosiadłam się do reszty. Wybrali "Dziecko Rosemary". Na początku było okej ale potem sceny zaczęły się rozkręcać. Zbierało mi się na wymioty, dlatego do brzucha przyłożyłam sobie poduszke i mocno ją ściskałam żeby się wyładować. Nathan to chyba zauważył bo chwycił mnie za biodra i posadził sobie na kolanach. Popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem na co ten się uśmiechnął i wskazał brodą na Jaya i Laurę która również siedziała mu na kolanach. Z moich ust wydobyło się ciche "awww" po czym wtuliłam się w pierś Natha i zamknęłam oczy. Nawet nie wiem kiedy usnęłam.

Obudziłam się w łóżku, ale nie swoim i do tego wtulona w Nathana. Zaskoczył mnie fakt że leżałam na kołdrze, a nie pod nią. Widząc jego rękę na swoim brzuchu uśmiechnęłam się, lecz coś przykuło moją uwagę, a mianowicie nie moja koszulka, którą miałam na sobie. Poruszyłam się delikatnie na co uścisk na mojej talii stał się mocniejszy. Delikatnie okręciłam się twarzą do pana "piękna fryzura" i  zachciało mi się śmiać. W tym przypadku określenie "BabyNath" nabiera zupełnie innego znaczenia. Sykes leżał obrócony twarzą w moją stronę, lewą ręką trzymał mnie za brzuch natomiast prawą miał złożoną w pięść, z czego kciuk wystawał i znajdował się w jego buzi. To był przekomiczny widok. Nie mogłam się powstrzymać i sięgnęłam jedną ręką do tyłu na stolik nocny aby sięgnąć po telefon i zrobić mu zdjęcie. Nie wytrzymałam, kiedy zaczął go ssać i zaczęłam się śmiać jak głupia. Wystraszony Nath szarpnął na kołdrę, po czym znalazł się w pozycji siedzącej co zaowocowało moim upadkiem z łóżka.
- Ał..? - tylko tyle zdołałam z siebie wydusić, co zabrzmiało bardziej jak pytanie.
- Kurcze, jesteś cała? - podszedł na róg łóżka i z powrotem mnie na nie wciągnął.
- Jeśli żadna moja część nie wala się gdzieś po pokoju to raczej tak... - stwierdziłam na co Nathan spojrzał na mnie i zaczął się głupio uśmiechać. - No co??
- Odpowiedziałaś tak samo na moje pytanie jak w tedy kiedy pierwszy raz na siebie wpadliśmy w centrum. - stwierdził patrząc mi głęboko w oczy.
- Rzeczywiście... A nawet nie zauważyłam. A to źle? - uniosłam brew
- Nie, to jak najbardziej dobrze - stwierdził i zaczął się do mnie zbliżać. Patrzył raz w moje oczy a raz na moje usta. Po chwili nasze wargi zetknęły się łącząc się w delikatny lecz czuły pocałunek.
- Wiesz, że nie możemy..? - spytałam między kolejnymi styknięciami się naszych ust.
- Ale chcemy... - nie ma co, chłopak nie próżnował i nie przerywał roboty.
- Ale takie są zasady - jęknęłam.
- Zasady są po to żeby je łamać - powiedział i pewnie i ułożył się nade mną nie przerywając pocałunku. Po krótkim czasie przeniósł się na moją szyję. Delikatnie jęknęłam i odchyliłam lekko głowę, aby ułatwić mu dostęp. Zaznaczał wilgotne szlaki na mojej szyi a po chwili poczułam jak wsadza mi ręce pod koszulkę.
To działanie włączyło mi czerwoną lampkę w głowie by zacząć działać. To wszystko mogło źle się skończyć.
- Nathan...
- Tak?
- My nie możemy... Nawet nie jesteśmy razem.
- A chciałabyś? - Chłopak zaczął całować moją żuchwę.
- N-nie wieem - wyjąkałam na co chłopak delikatnie się zaśmiał.
- A ja mam wiedzieć? - wymruczał mi do ucha.
- Daj mi czas..do wieczora. Muszę to przemyśleć. - Westchnął i z niechęcią zszedł ze mnie. Spojrzałam na niego i odkaszlnęłam. - Nathan..?
- Hmm?
- Ekhem... Twój przyjaciel się wyrywa... - Odkaszlnęłam niezręcznie, na co chłopak podążył wzrokiem w dół.
- Pozwolisz że... to ogarnę..? - spytał speszony
- Tak, jasne - uśmiechnęłam się blado i odwróciłam się w stronę okna tuląc głowę do poduszki.
Czułam coś do niego, ale byłam prawie pewna, że to nie była miłość. To nie mogła być miłość, chociaż bardzo chciałam. Jedyne co stało nam na przeszkodzie to to że byliśmy rodziną. "Pieprzyć kazirodztwo, tutaj liczy się miłość!" ~ moje serce starało się przetworzyć to co się dookoła mnie działo. Nie chciałam go słuchać. Gdyby nie mózg, pewnie już zaszłabym w ciążę z Sykesem. Odetchnęłam głęboko, zeszłam z łóżka i zaczęłam się ubierać w wczorajsze ciuchy.
Ubrana i uczesana zeszłam na dół gdzie czekało już całe stado małp, między innymi Max, szczerzący się jak szczerbaty do sucharów.
- Co się tak cieszysz? - spytałam niby od niechcenia.
- Bo zapowiada się fantastyczny dzień.
- Tak? Nic mi o tym nie wiadomo...
- A to się dowiesz - zaczynam się zastanawiać czy on nie ma jakiegoś nawilżacza w tej paszczy, bo suszy te zęby bez przerwy od wczoraj że mam wrażenie, że w końcu mu wypadną.
- Dzisiaj idziemy do klubu - Siva jako jedyny normalny w tym domu odpowiedział na moje pytanie.
- Ahhhaaaa? I co w związku z tym?
- To że idziesz z nami - Laura ożyła.
- A czemu mam się zgodzić?
- Bo ja Cię o to proszę..? - blondynka wydęła usta.
- Aghrr no dobrze. Tylko będziemy musiały wrócić do domu, żeby się przebrać.
- Podwiozę was - Jay wstał z fotela
- Nie, musimy wrócić tak jak przyszłyśmy. Paparazzi nie mogą nas zauważyć.
- Taaa bo na pewno pozwolę Ci się znowu po drzewie wspinać... - Do pomieszczenia wszedł Nath.
- Nathan, ja nie chcę rozgłosu że spędziłam noc poza domem. Do tego dopiszą że Cie zdradzam, i wracam do domu naćpana. Oni zrobią wszystko żeby mnie teraz zniszczyć.
- Ehhh no dobrze, ale jak zobaczę u ciebie kolejne rozcięcie w jakimkolwiek miejscu, zostaniesz uziemiona.
- Tak? Jestem ciekawa jak tego dokonasz... Jutro wieczorem wyjeżdżacie.
- Lauraaa jest sprawa. Mogłabyś... - zatkałam mu usta dłonią, bo wiedziałam co chciał zrobić.
- Nie - odpowiedziałam za nią i opuściłam rękę.- Okej Laura, zbieraj się. Musimy już spadać.
- Tylko Nie spadać - oburzył się BabyNath.
- Dobra dzieciuchu, nie będziemy spadać. Będziemy wychodzić. Lepiej ci?
- I to jak... - uśmiechnął się, podszedł do mnie i oparł się czołem o moje - zastanów się nad tym co ci powiedziałem - szepnął mi do ucha, dał buziaka w policzek i poszedł przed telewizor. Pożegnałyśmy się z każdym i wyszłyśmy z ich domu.


Szłyśmy tą samą drogą którą przyszłyśmy. Trzeba przyznać że lepiej się wchodzi po drzewie niż z niego schodzi. Zaraz po wejściu do pokoju niezauważonym weszłam pod prysznic i zdjęłam opatrunek. Rozcięcie się troszkę ślimaczyło dlatego nie zakładałam nowego i pozwoliłam ranie oddychać. Po ciepłym prysznicu opatuliłam się w ręcznik ubrałam się w czarną koronkową bieliznę którą wcześniej przygotowałam i w za dużej koszulce weszłam do pokoju. Zaczęłam przekopywać szafy w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego, ale niestety nie umiałam nic wykombinować.
- LAURAAA!!! - wydarłam się na cały pokój. Już po chwili stała koło mnie blondynka w dresie.
- Nie wiem co założyć... - opadłam bezradnie na łóżko.
- Zamierzasz zaimponować Nathowi?
- Cooo...?! Nie... Jasne że nie... - próbowałam się wykręcić
- Mnie kochana nie oszukasz. Podoba Ci się. - śmiesznie poruszyła brwiami.
- Nawet jeśli to co? I tak nie możemy być razem. Jesteśmy rodziną, zapomniałaś?
- Podoba Ci się..?
- Yghhh....
- Tak czy nie?
- Podoba - wymamrotałam
- Co? Jeszcze raz. Nie słyszałam...
- Podoba - powiedziałam już głośniej.
- W takim razie zaufaj mi i zgódź się - Laura zaczęła skakać mi po łóżku.
- Zgódź się na co..?
- Ohh dziewczyno... - usiadła - nie musisz udawać. Wszyscy wiemy że leci na ciebie a ty go od siebie odpychasz...
- Co na to powie ciocia?
- Nią się nie przejmuj. Kobieto działaj!! Ty mu się podobasz! Wiesz ile dziewczyn chciałoby być na twoim miejscu?! Nie zmarnuj swojej szansy...
- No nie wiem...
- A w globus chcesz?! Jeżeli jutro nie zobaczę was ze sobą jak idziecie za rękę masz u mnie przechlapane...
- To nie jest takie proste jak się wydaje.
- Nie no.. Zaraz pójdziesz na tą imprezę z limem pod okiem. Jak Laura coś mówi to wiedz że tak powinno być.
- Wiesz co..? Przerażasz mnie.
- I tak powinno być. A teraz pokaż co masz w tej szafie...


Po dwóch godzinach miałyśmy wszystko gotowe. Teraz pozostało to spakować iść do chłopaków i czekać na wieczór. Ubrałam się w szare spodnie dresowe, bluze, adidasy i skierowałam się na dół. Siedziała tam Lilly i popijała kawe.
- Hej ciociu - dałam jej buziaka w policzek.
- Cześć kochanie. Jak było u chłopców?
- Fajnie. I strasznie zabawnie, a szczerze mówiąc TOM MNIE PRZERAŻA. - powiedziałam z przerażeniem wymalowanym na twarzy.
- Ojj bez przesady to bardzo kulturalny i...
- Ciociu - strzeliłam minę w stylu "are you fucking kidding me?" i usiadłam na krześle.
- Ohh no dobra... Może jest troszkę nieogarnięty ale to miły chłopak.
- Serio? Ciociu serio?!
- Ohh no dobra... Ale koniec tematu. Teraz gadaj jaką masz do mnie sprawę.
- Skąd wiesz?! - moja moje usta przybrały pewnie formę literki "O"
- Nie bez powodu przyszłaś do swojej staruszki, dałaś jej buziaka w policzek i zaczęłaś temat The Wanted.
- Ohh no dobra... Chodzi o to że oni zaprosili nas na imprezę i... strasznie ale to strasznie bardzo chciałybyśmy tam iść. I jakby się dało to... możemy zostać na noc? - zrobiłam oczka kota ze shreka mając nadzieję że się zgodzi.
- Ohhh... no nie wiem Moniu. Dwie noce z rzędu to za dużo. A poza tym będziecie w domu pełnym wariatów.
- Czyli przyznajesz że TomTom ma nierówno w globusie?
- Tak..to znaczy...
- Ha! wiedziałam! - posłałam jej zwycięski uśmieszek - A wracając do tematu to oni ostatnią noc są w Londynie. Chciałabym chociaż jeszcze troszkę czasu z nimi spędzić. No ploooosze ciociu... Miej uczucia..
- Ohh niech stracę. Ale uważajcie na fotoreporterów. Ne chciałabym dodatkowego problemu...
- Naprawdę?! Dziękuję!!!! - wstałam z krzesła i uściskałam ją mocno. - To my się już będziemy zbierać. Lauraaa!!!! - wydarłam się na cały dom.
- Idęęę!! - usłyszałam dźwięk kroków na schodach.
- Tylko żebym później nie musiała bachorów niańczyć - zaśmiała się ciocia, na co spojrzałyśmy na nią dziwnym wyrazem twarzy.
- Ciociu możemy pożyczyć samochód?
- Kluczyki wiszą w garażu a kluczyk do szafki z kluczykami leży na komodzie. - oznajmiła na co ja dziwnie spojrzałam na Laurę.
- Ahaaa...? Okej... - wydusiłam i poszłyśmy do garażu. Moim oczom ukazało się pięć różnych samochodów nie byle jakiej marki.
- Nie wiem jak ty ale ja wypożyczam to cacuszko... - spojrzałam na białą audicę
- To ja zdaje się na ciebie... - podeszłam bo brązowej szafki i wyciągnęłam z niej kluczyk z białym breloczkiem. Zapowiada się dłuuuga noc....

---------------------------------------------------------------

No to dodałam xD
Jak są błędy to mnie zabijcie... Sprawdzałam 4 razy :P
Jak są to widocznie ślepa jestem i nie potrafię zauważyć czerwonego szlaczka...
Na następny już mam koncepcję więc raczej się rozkręcę i na następny dział nie trzeba będzie długo czekać :)
Kinga pewnie będzie miała zaciesz że wreszcie dodałam xD
Chociaż nw... ostatnio jakaś dziwna jest ;c
Oka mniejsza xD
Ide zapisać ten dzień w kalendarzu bo po długiej przerwie nareszcie dodałam to co pisałam 5 dni xD
Nie umiałam się skupić i opisać tego co chciałam napisać :/
Chyba jest dobrze. Więcej zostawiam na dział pt. " Mega impreza " ~ Kinga wie co się będzie działo xD
Okej to ja zakańczam swój monolog i zostawiam opinię wam. Jeżeli chcecie żeby następny pojawił się szybko to komentujcie - to naprawdę dodaje weny, chęci do pisania i przynajmniej znam waszą opinię.

poniedziałek, 1 lipca 2013

Wyłączenie obserwacji. ._.

Przepraszam że nie dodawałam działów ale przed końcem roku szkolnego dali nam wycisk w szkole i tak to sie jakoś potoczyło... :/
Do tego musiałam pisać egzamin a chemii z całego roku i tak jakoś wyszło.


Podobno mają wyłączyć opcje obserwowania na bloggerze ;c
Tym to już totalnie pojechali...nie ma co :/
Blogger wydawał się być najlepszy, bo miał dużo opcji i wgl jest dość wygodny w obsłudze ale jak teraz wyłączą tą opcje to spadnie liczba czytających i tak jakby nie opłaca się już za bardzo go prowadzić. Jeszcze nie wiem co zrobić żeby łatwiej było wam czytać tego bloga. Ja sobie poradziłam tak że dałam wszystkie blogi do zakładek (a trochę tego było) ;)
Jakby co, to mój tt: Mika_xoxo_
Tam możecie mnie znaleźć
, i tam zazwyczaj powiadamiam o nowych rozdziałach. Najprawdopodobniej przeniosę się na bloblo ale to jeszcze nie potwierdzone.
Dział powinien pojawić się dzisiaj albo w najgorszym wypadku jutro :))
Mam nadzieję że nie zwątpiliście we mnie :P
Jakbym się przeniosła linka oczywiście podam wam na tej stronce. Zależy czy to wyłączą. Jak nie to wszystko będzie po staremu.
Czytałam jeszcze,
że gadżet obserwatorzy zostanie zastąpiony innym, "obserwatorzy google+"
Nie cierpie google+ ale jak muss to muss :/


Do następnego <3


___________________________

Polecam aplikację bloglovin :3
Coś w stylu bloggera ale tam tylko pokazują się wpisy z blogów, które obserwujemy :)
Więcej nie wiem bo dopiero się tam zalogowałam ale już mi się podoba <3

niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 15

  Kiedy już wyjaśniłam jej na czym będzie polegać nasza ucieczka, rozeszłyśmy się do naszych szaf w poszukiwaniu odpowiednich ubrań. Miały to być czarne spodnie, ciemna bluzka, czarna kurtka i ciemne wygodne buty. Przeszukiwanie mojej szafy zajęło jakieś 10 minut. Kiedy już znalazłam co potrzebne, przebrałam się w to i ruszyłam do lustra. Postawiłam na wysoki kucyk, gdyż będziemy musiały skakać po drzewach, a rozpuszczone włosy raczej by nam jeszcze sprawę utrudniły.  Nie robiłam nawet makijażu, no bo po co? Nie potrzebowałam dodatkowej maski. Uszykowana sprawdziłam czy wszystko mam, zabrałam komórkę i ruszyłam do pokoju Laury. Okazało się, że też już była gotowa więc przeszłyśmy do działania. Wyjrzałyśmy jeszcze raz na ulicę, by zobaczyć czy dalej tam stoją, lecz niestety mimo moich modlitw, Bóg mnie nie wysłuchał. Spojrzałam na Laurę porozumiewawczo i razem poszłyśmy w kierunku strychu. Stamtąd było dziecinnie łatwo wejść na drzewo, które miało mocne gałęzie i było bardzo rozłożyste. Schodząc lekko rozcięłam sobie rękę o odstający kawałek kory, ale zbytnio się tym nie przejęłam i wróciłam do zajęcia. Niecałe dwie minuty zajęło nam bezszelestne zejście po drzewie więc cieszyłam się z obrotu sprawy. Niespostrzeżone ruszyłyśmy w kierunku łąki, która znajdowała się za naszym domem. Czułam się jak złodziej ale w tym momencie nie marzyłam o niczym innym jak wydostaniu się z tej dziupli.
Ręka strasznie piekła, i sączyła się z niej krew ale puściłam to mimo mojej uwagi.
Po niecałych 20 minutach znalazłyśmy się na tyle blisko domu chłopaków, że mogłyśmy kontrolować sytuację. Przed ich domem było czysto więc mogłyśmy szybkim i pewnym krokiem wejść do środka.
- Jezu, dziewczyno coś ty zrobiła z ręką?! - usłyszałam cichy krzyk Laury.
- To nic takiego...
- Nic takiego?! Twoja ręka wygląda jak po najeździe Hitlera! - Tymi słowami to mnie zagięła. Zrobiłam pięknego facepalma zupełnie zapominając o tym że na dłoni mam pełno krwi. Poczułam niemały przeszywający moją rękę ból, aż syknęłam.
- Teraz to wyglądasz cała jak po najeździe Hitlera... Ręka rozcięta, ubrana na czarno, twarz zakrwawiona, skrzywiona mina... Nic tylko na cmentarz i straszyć - powiedziała powstrzymując się od wybuchu śmiechem.
- Masz może chusteczkę?
- Dziewczyno, tobie to w takim stanie nawet ręcznik nie pomorze. Potrzebujesz prysznica, i.. - spojrzała na moją dłoń -  koniecznie bandaża...
- Dobra rusz się, bo jeszcze nas znajdą a nie wiem jak wyglądam a po twoim opisie wnioskuję że nie chciałabym znaleźć się w takim stroju na pierwszych stronach gazet. Już widzę te nagłówki: "Czyżby Brown zamierzała wpędzić Sykesa do grobu za pomocą swojego przerażającego wyglądu?" Wież mi że mogą mi spieprzyć życie...
- No okej... - powiedziała i ruszyłyśmy dalej. Zatrzymałyśmy się pod drzwiami. - zaczekaj, ogarnę cię trochę. - szepnęła wycierając moją twarz nawilżaną chusteczką.
- Dopiero teraz mi mówisz że je masz?
- Nie było okazji, a poza tym nie myślałam w tamtym momencie - spojrzała na mnie przepraszającym wzrokiem na co tylko westchnęłam.
Laura delikatnie zapukała do drzwi. Nie musiałyśmy długo czekać aż ktoś je otworzy. W progu stanął Max. Uśmiechnął się promiennie ale gdy zjechał wzrokiem na moją rękę, jego oczy powędrowały ku górze a  po chwili leżał plackiem na podłodze. Spojrzałam tylko dziwnym wzrokiem na moją towarzyszkę i weszłam do środka. W przedpokoju był istny burdel. Wszędzie walały się ciuchy, jedzenie, ku mojemu zdziwieniu CZAPKI NATHANA a przed nogami przepęzła mi jaszczurka. Zesztywniałam.
- Aaaaa jaszczurka - Usłyszałam donośny krzyk Laury, ale ku mojemu zdziwieniu nie był on przerażony lecz zachwycony...
Delikatnie obróciłam głowę i spojrzałam na moją kuzynkę, która właśnie brała gada na ręcę. Skrzywiłam się na ten widok i odeszłam pare kroków do przodu wciąż patrząc za siebie. W pewnym momencie poczułam zderzenie z czymś, a raczej kimś. Podniosłam wzrok i ujrzałam Nathana który miał wymalowanego wielkiego banana na twarzy. Bez namysłu zawiesiłam mu ręce na szyje i zarzuciłam swoje nogi na jego biodra, mocno go trzymając.
- Zabierz mnie od tego gada... - wysapałam mu do ucha.
- Ooo widzę że mamy gości - odezwał się Jay...? Od kiedy to on kurde zaczyna rozmowe?
- Moniaaaaaaa!! - usłyszałam zbliżający się głos Toma, który dochodził z kuchni. Jak na rozkaz zerwałam się na równe nogi i ruszyłam w kierunku schodów.
- Odczep się ode mnie pokemonie.!!! - krzyczałam zwiewając do łazienki, która okazała się być zajęta. Przeklęłam się w myślach i zaczęłam zwiewać do pokoju Nathana. Zanim się zorientowałam byłam w środku a Parker razem zemną.
- Teraz już mi nie uciekniesz! - powiedział wyszczerzony, przytulił mnie i wziął mnie na ręce.
Na początku wyrywałam się ale potem rozbiłam minę naburmuszonego dziecka i miałam wszystko gdzieś. Kiedy tylko znaleźliśmy się w salonie wszyscy przywitali mnie gromkim śmiechem. W końcu sama zaczęłam się śmiać, jak głupia.
- Parker, kiedyś ci się odwdzięczę.. zobaczysz.! - powiedziałam między atakami śmiechu.
- Zaraz, co tym masz na ręce? - Zauważył Siva
- Pokaż mi to - Nathan podszedł do mnie i chwycił moją rękę dokładnie ją badając zdziwionym wzrokiem. - Co ty zrobiłaś?
- Paparazzi...! Paparazzi wszędzie.!! - wykrzyczała Laura bawiąc się z jaszczurką na kanapie.
- Jakim cudem... - zaczął Nath
- Nadludzkim - odpowiedział mu Tom, przez co wszyscy zachichotaliśmy
- Ok zacznę jeszcze raz. Jakim cudem... - znów zaczął, lecz znowu mu przerwano
- Zajebistym - Tym razem Jay przedstawił nam swoją inteligencję.
- Jakim cudem... - znów nie dano mu dojść do słowa
- Ósmym cudem świata - zaśmiał się Siva
- Do cholery jasnej...
- Ale jesteś pewny że ona jest jasna? - Tom
- Parker, nie żyjesz..!
- Bo wiesz, może być jeszcze ciemna, kolorowa, bura, czarno-biała... - Naśmiewał się TomTom, jednak w końcu zamknął się w łazience
- Parker wyłaź.!! - zaczął krzyczeć Sykes pod drzwiami.
- Ja sory bardzo, ale co wy odwalacie? - Na moje słowa Tom uchylił lekko drzwi
- Bawimy się - powiedział i znowu zamknął drzwi
- A w co jeśli mogę wiedzieć?
- W "Parker wypierdalaj z tej łazienki bo będzie źle".
- Aha, to ja wam nie przeszkadzam... - powiedziałam cicho i na paluszkach wróciłam do salonu
- Jak ty rozcięłaś tą rękę? - spytał Siva
- Musiałyśmy się jakoś wydostać więc wybrałyśmy drzewo, a że zahaczyłam o kawałek odstającej kory, to tak wyszło... - Spojrzałam na Laurę, która była zafascynowana zwierzakiem. Za moim wzrokiem podążyli także inni. W pewnym momencie Jay, jakby się otrząsnął i usiadł obok niej.
- Lubisz jaszczurki? - spytał nonszalanckim głosem
- No to teraz się zacznie... - powiedział Max nadal leżący, jak dotąd martwy na ziemi po czym wstał - To ja może pójdę się umyć - otrzepał się i ruszył w kierunku schodów
- Pomogę Ci - powiedział Siva i ruszył za nim.
Moja mina była bezcenna. W pewnym momencie drzwi łazienki otwarły się z hukiem uderzając w Sykesa i stanął w nich Parker.
- Obronię Cię przyjacielu.! - krzyknął, następnie chwytając za rękę obolałego Nathana pociągnął go w kierunku schodów.
- Jeśli przeżyje, to może go obronisz...Ale wątpię. Jego trzeba ratować, ale od twojej głupoty... - powiedziałam na co TomTom spojrzał na mnie z byka
- Chodź - Sykes chwycił mnie w pasie i pociągnął za sobą.
Wylądowaliśmy w pokoju Toma, jak mniemam. Było tu bardo dużo miejsca, ściany były w kolorze koralowym, meble były sosnowe a okno miało widok na ulice.
- Jeszcze z tobą nie skończyłem Parker...-  syknął Nath biorąc poduszkę i waląc nią w TomToma. Po chwili rozegrali sobie bitwę na poduszki. Korzystając z okazji rozejrzałam się po pokoju. Było tam wiele zdjęć pewnej blondynki. Miałam nadzieję że kiedyś ją poznam. Wydawała się być miła po wyrazie twarzy.
Wojna na poduszki trwała jeszcze chwile ale w końcu się uspokoili a ich spojrzenia trafiły na mnie. Szczerze mówiąc to zaczęłam się ich bać...
- Kurde, zapomniałem... - powiedział młodszy przeczesując ręką włosy ciągnąc za ich końce, po czym zerwał się na równe nogi, chwycił za zdrową rękę by zaciągnąć mnie do łazienki.
Posadził mnie na pralce i zaczął szperać coś w szafce. Jak się okazało szukał apteczki. Spojrzał na mnie i delikatnie chwycił moją rozciętą dłoń kierując ją w kierunku umywalki. Szczypiało niemiłosiernie, ale musiałam wytrzymać mocno zaciskając powieki. Następnie polał wodą utlenioną. Z bólu aż zgięłam się w pół, a widząc to Nath wytarł ją z mojej dłoni i podmuchał jakbym była małym dzieckiem. Uśmiechnęłam się pod nosem na co ten jeszcze raz polał ją wodą utlenioną a następnie przyłożył gazik i zawinął to bandażem.
- Do wesela się zagoi - uśmiechnął się szyderczo i zaczął chować wszystko z powrotem do apteczki.
- Ojj, trochę to potrwa. Nawet narzeczonego nie mam. - zrobiłam smutną minkę ale po chwili oboje sie zaśmialiśmy. W pewnym momencie zauważyłam szczotkę leżącą obok mnie. Bez zastanowienia wzięłam ją do ręki i przejechałam po głowie Sykesa.
- Ej.! Układałem tą grzywkę 15 minut! - oburzył się
- Kiedy zachodzi ci na oko wyglądasz słodziej. - wygięłam usta jak kaczka i uśmiechnęłam się - chodź tu... - odciągnęłam go od szafki i przyciągnęłam obok pralki. Żeby mieć do niego lepszy dostęp rozchyliłam nogi tak, żeby nie kopnąć go w brzuch. Wyglądało to jak pozycja miłosna, ale ja chciałam mu tylko ułożyć grzywkę. Kiedy skończyłam, efekt był zadziwiający. - teraz już wiem że jako fryzjer też się sprawdzę - wygięłam usta w uśmiechu i obróciłam go w kierunku lustra.
Gdy tylko zobaczył swoje odbicie wypiął dumnie pierś do przodu.
- No to mogę iść na podryw - powiedział i komicznie poruszył brwiami. Tylko się zaśmiałam, i widząc jeszcze kilka odstających włosów przyciągnęłam go spowrotem do siebie. Chciałam mu jeszcze ładnie zaczesać włosy z tyłu przez co musiałam się schylić więc nasze twarze dzieliło zaledwie kilka milimetrów. Nawet nie wiem czemu spojrzałam mu w oczy w których się dosłownie zatraciłam. Trwaliśmy tak chwilę, po czym z niewiadomego powodu go tak po prostu pocałowałam. Bez zawahania oddał pocałunek. Na początku był strasznie delikatny, ale z czasem coraz bardziej namiętny. Nathan delikatnie objął mnie w pasie, by zaraz powoli zjechać w dół, chwycić mnie za biodra i przysunąć jeszcze bliżej do siebie, tak, że stykaliśmy się każdym kawałkiem ciała. Moje nogi jak na zawołanie oplotły go w pasie, na co zareagował odejściem od pralki, i przygwożdżeniem mnie do ściany. Jego pocałunki zjechały z moich ust na moją szyję, przez co pod wpływem impulsu delikatnie jęknęłam. Wszystko było by dobrze gdyby nie to że ktoś wparował nam do łazienki na co zareagowaliśmy rychłym oderwaniem się od siebie.
- Młody, co wy... - w progu stał Max i widocznie go zamurowało. - okej.. to ja wam nie przeszkadzam..? - wyszedł zamykając za sobą drzwi a po chwili usłyszeliśmy donośny krzyk. - Młody i młoda są w kiblu, i radzę tam nie zaglądać.!! Można oślepnąć.! Moje biedne oczyyy.!!!!
Musiało to wyglądać komicznie. Spojrzeliśmy na siebie z Nathanem by chwilę później wybuchnąć głośnym śmiechem. Śmialiśmy się dobre pięć minut ale w końcu trzeba było wyjść i zebrać wszystkie złośliwe komentarze.
--------------------------------------------------------
Przepraszam że długo nie dodawałam ale nie miałam głowy do pisania. Jeszcze te egzaminy... Dusze nieczyste mnie załamały. Obiecuje że teraz postaram się dodawać rozdziały co weekend :))
Mam nadzieję że mi wybaczycie :3
Kinga, mam nadzieję że zaspokoiłam twój zadek tym rozdziałem i ogarnij się wreszcie.!!
Do następnego :3

wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział 14

Siedzieliśmy tak w uścisku około 30 minut. Nie wiedziałam co powiedzieć dlatego siedziałam cicho. Czemu tak reagowałam? Jedyny Pan Bóg wie.
- A tak dokładnie, to kiedy wyjeżdżasz?
- Za pięć dni...
- I dopiero teraz mi to mówisz?!
- A kiedy miałem ci to powiedzieć?
- Hmm, no nie wiem. Może tydzień temu?
- Nie chciałem ci wtedy zawracać głowy. Poza tym dalej mnie nienawidziłaś. - uśmiechnął się lekko na co tylko przewróciłam oczami i usiadłam po turecku.
Przez dłuższy czas siedzieliśmy cicho, lecz w końcu Nathan musiał wracać domu. Odprowadziłam go na dół, ale przy drzwiach nie wiedziałam jak się zachować. Już od dłuższego czasu nienawidziłam pożegnań. Sykes chciał już chwytać za klamkę, ale w tym momencie zbliżyłam się do niego i dałam mu buziaka w policzek. Uśmiechnął się łobuzersko i spojrzał na mnie lekko dotykając polik na którym chwile temu spoczywały moje usta. Poczułam że się rumienię. Ten niezręczny moment na szczęście przerwała Laura dość głośnym chrząknięciem. W głębi duszy się ucieszyłam ale chwilę później to uczucie zaczęło zmieniać się w coś innego, a mianowicie wstyd? Niee to było niemożliwe. Nie mogłam się wstydzić. To tylko głupie pytania Laury, które mogłyby mnie dobić... Nathan spojrzał na mnie z lekko uniesioną brwią, na co tylko odpowiedziałam gestem że dam sobie radę. Kilka sekund później już go nie było. Zamknęłam drzwi na zamek i oparłam się o nie jednocześnie zsuwając się na ziemię.
- No to teraz juz mam pewność - stwierdziła dumnie opierając się o futrynę.
- A ja mam pewność że tutaj masz pustkę - powiedziałam stukając się w czoło.
- Przyznaj się, że do niego coś czujesz
- Ja nic do niego nie czuje... jest zwykłym kolegą. No, może przyjacielem.
- Dobra, już nic nie mów. Wszystko wiem.
- Odpowiesz mi na jedno pytanie? - spytałam wstając z podłogi.
- Jasne, wal.
- Dlaczego tak normalnie, to jesteś zdrowa psychicznie, ale kiedy chodzi o związek to ta twoja blondynkowatość (czyt. głupota) przez ciebie przemawia?
- Nie wiem, może dlatego że pasujecie do siebie?
- Weź przestań sobie robić ze mnie jaja. Ja nigdy nie miałam chłopaka i nie zamierzam go mieć.
- Jeszcze zobaczymy... - na te słowa poderwałam się z ziemi i ruszyłam na górę.
Zamknęłam drzwi na klucz, by zaraz potem rzucić się na łóżko. Chwyciłam laptopa i zaczęłam przeglądać facebooka, twittera, besty i różne portale plotkarskie. Ku mojemu zdziwieniu napotkałam bardzo ciekawy link na moim twitterze. Kliknęłam i zamarłam. Okazało się że ktoś zrobił mi i Nathanowi zdjęcie w szpitalu, kiedy się całowaliśmy. Poczułam że przez chwile moje serce nie biło, ale z czasem to minęło. Kiedy już się otrząsnęłam spojrzałam na artykuł.


Nathan Sykes przyłapany na pocałunku!

Robi się gorąco. Wszystko wskazuje na to, że ten romans to nie wymysł mediów! Nathan wpadł po uszy? Niedawno widziano, jak całuje się z pewną dziewczyną w miejscu publicznym! Pare coraz częściej możemy zobaczyć razem. Czyżby nie kryli się ze swoim związkiem? Ciekawe co na to była dziewczyna Sykesa, Cher. Będzie z tego coś poważnego...?


Spojrzałam na nadawcę tego linka. Okazało się że była to Jessica. "No pięknie"~pomyślałam. Jeszcze tylko tego brakowało żeby jego rodzina się dowiedziała. Szybko skopiowałam linka i wysłałam w prywatnej wiadomości na tt do Nathana. Chwyciłam telefon i napisałam:
M: Wchodź na tt...-. Nie minęły 3 minuty a dostałam sms.
N: No to się wkopaliśmy... - kiedy to odczytałam myślałam że wybuchnę.
M: To ty mnie pocałowałeś...!
N: Ale tobie się to podobało. Poza tym kto normalny robi zdjęcia całującym się parom w szpitalu?!
M: Sugerujesz coś?
N: Laura...?
M: Nie, to niemożliwe! Czekaj 10 min... - odpisałam i rzuciłam się w kierunku drzwi.
Niecałe 4 sekundy zajęło mi dojście do pokoju Laury. Weszłam bez pukania, bo bałam się że moge wywalić drzwi. Siedziała przy biurku i przeglądała facebooka słuchając muzyki na słuchawkach. Podeszłam do niej i dosłownie wyrwałam jej słuchawki z uszu.
- Masz mi coś do powiedzenia?!
- Boże, ja nie chciałam. Po prostu łyżka z nutellą wpadła mi do twoich adidasów, ale to przez przypadek....
- Co?! - przerwałam - dobra, mniejsza o to. Wiesz coś o tym? - Zaczęłam grzebać coś przy jej laptopie, by po chwili pokazać jej artukuł.
Dziewczyna najpierw zrobiła wielkie oczy a potem ja jej twarzy pokazał się wieeeelki banan.
- Łooo, dziewczyno... No to się wkopaliście - wyszczerzyła się a ja sobie tylko usiadłam. Chwyciłam się za głowę i zaczęłam nią kręcić w geście zrezygnowania. - Nie mów, że sie tym przejmujesz...?
- A co mam zrobić? To dla mnie za wiele. Moje życie się diametralnie zmieniło o ja mam to przeżywać tak spokojnie? Ty nie wiesz co to znaczy stracić rodziców!
- Dobra spokojnie...
- Czyli to zdjęcie, to nie twoja sprawka?
- Czy ja mogłabym coś takiego zrobić mojej siostro-kuzynce? -uśmiechnęła się lekko
- Koffam Cię wariatko, wiesz? - przytuliłam się do niej mocno, na co ona odwzajemniła ten gest.
- Wieeem...
- A tak w ogóle to o co ci chodziło z tą Nutellą?
- Już nie ważne.. -zaczęła się wykręcać
- Laura.!
- Okej, ja muszę do łazienki! - krzyknęła i po chwili juz jej nie było.
Kilka minut się do niej dobijałam ale to nic nie dało. Zeszłam na dół, żeby zobaczyć o co chodziło. Mówiła coś o adidasach więc poszłam do przedpokoju. Zatrzymałam wzrok na moich białych adidasach. Podeszłam i zajrzałam do nich. Z moich ust wydobył się krzyk, którego treść brzmiała: LAURA!. W środku były opaćkane brązową mazią. Wzięłam je w ręce i poszłam z nimi na górę. Zatrzymałam się pod jej drzwiami, ale nie zapukałam, tylko podstawiłam je pod jej drzwi. Miały być czyściutkie, jak nowe. Zmęczona całym tym dniem poszłam z powrotem do pokoju. Przebrałam się w piżamę, umyłam zęby i położyłam się na łóżku chwytając telefon. Na ekranie wyświetliły mi się 3 nieodebrane połączenia i jedna wiadomość, oczywiście od Nathana.
N: Tylko jej nie zabij! - tak brzmiała genialna wiadomość Sykesa
M: Ma szczęście, że się w łazience zamknęła. Zepsuła mi moje kochane adidaski ;c. A co do tego zdjęcia, to nie ona.
N: Miałem takie przeczucie... :P Okej, nie zajmuje ci czasu. Dobranoc :) xoxo
M: Dobranoc :* - nacisnęłam wyslij i wtuliłam się w poduszkę.
Całą noc rozmyslałam o tym co czuję do Nathana, a było to uczucie dotąd mi nieznane. Wiedziałam jedno. Nie zakochałam się w nim. To niemożliwe, przynajmniej tak to odbierałam.

Następnego dnia obudziłam się dość wypoczęta. W końcu dwa dni przeleżałam w łóżku... Poniedziałek - dzień szatana. Na szczęście miałam tygodniowe zwolnienie od lekarza. Chciałam jakoś ciekawie spędzić ten czas. Miałam okazje żeby spędzić trochę czasu z zespołem. Pomyślałam że dzisiaj do nich wpadnę, ale Laurę wezmę ze sobą. To kara za moje adidasy, z resztą przynajmniej podczas mojej nieobecności nie tknie żadnej mojej rzeczy. Spojrzałam na zegarek - 9:30. Zostało mi czekać do 12:20 aż tylko Laura wróci że szkoły. Ubrałam się na szybko, wzięłam swoją nokię i weszłam na dół. Na kanapie siedziała Lilly z tabletem w ręku. Zastanawiała mnie jedna rzecz, a mianowicie dlaczego miała załączony tv? Niepewnie podeszłam bliżej i wyjrzałam zza jej pleców co ogląda. Kiedy tylko zobaczyłam co wyświetla sie na ekranie przełknęłam ślinę i zamarłam. Przez głowę przeleciałam mi jedna myśl: "No to się zacznie...".
Obeszłam kanape dookoła i usiadłam obok niej tępo wpatrując się w ekran telewizora.
- To prawda? - usłyszałam cichy głos ciotki
- W jakim senie? - spytałam lekko spanikowanym głosem
- Jesteście razem..?
- Nie.
- Więc co te zdjęcie robi w sieci?
- Nie wiem. To po prostu była chwila słabości... Ja już nie umiem wytrzymać w tej sytuacji.
- Ja wiem, że cie to przerasta, ale to nie jest nic złego, że bylibyście razem. Gorsze jest to, jakiego bigosu sobie narobiliście...
- Jak to bigosu?!
- Wyjrzyj przez okno w kuchni. - na te słowa zerwałam się z miejsca i poleciałam na wskazane miejsce.
Mój wzrok zatrzymał się na grupce ludzi stojących pod domem.
- Kim oni są?
- To paparazzi. Teraz nie dadzą ci spokoju.
- Ale skąd oni wiedzą, ze to ja?!
- Kiedy sie do nas wprowadziłaś pisali o tobie w internecie. Porównali zdjęcia i zauważyli że to ty...
- Już nie mam siły na o wszystko. - wróciłam na kanape i kontynuowałam tępe wpatrywanie się w telewizor.
Siedziałam tak dłuuuugo, do puki Laura nie wróciła ze szkoły. Kiedy tylko weszła padło zdanie z jej ust: "Zaczęło się". Bez słowa pociągnęłam ją w kierunku swojego pokoju. Kiedy już tam weszłysmy zamknęłam za nami drzwi i obróciłam się w jej kierunku.
- Wyrywamy sie stąd.
- Ciekawe jak chcesz tego dokonać? - spojrzałam na nią wymownie zwracając wzrok na okno.-ooo nie, ja sie na to nie pisze...
- Założysz się że i tak ze mną pójdziesz? Nie zostawię cię tutaj z resztą moich ciuchów!
- Okej, jaki masz plan...? - na te słowa zaczęłam swój zacny monolog.
__________________________________________
Dupa! dupa! jeszcze raz dupa!
Nie wyszedł tak jak chciałam, ale na szczęście wena powróciła. Wcześniej nawet nie wiedziałam jak zacząć...
Musiałam to jakoś kontynuować, ale na szczęście wybrnęłam z martwego punktu. Teraz już poleci :D
Mam nadzieję, że święta zleciały wam słodko, a cukier poszedł w cycki (no chyba że jesteś chłopakiem, to w co innego) XD
Humor powrócił, a ja se zabieram za pisanie działu na drugi blog ^^
Mam nadzieję, że już jutro będziecie mogli go przeczytać :)
Dziękuję tym, co czekali :***
Do następnego :)

poniedziałek, 18 marca 2013

Rozdział 13


"Cola w disneylandzie zatruta. Ktoś dodał do niej szkodliwych środków odużajączych. Dwie osoby wylądowały w szpitalu"

- No to pięknie...-  wyszeptałam mu za uchem i nagle zrobiło mi się słabo...


Obudziło mnie ciche śpiewanie. Poznałam głos Nathana, ale nie chciałam jeszcze ujawniać tego że się obudziłam. Miałam ochotę posłuchać jego głosu. Śpiewał tak czysto, ale w niektórych miejscach głos mu się załamywał. Może to dlatego że starał się śpiewać szeptem? W okół mnie było słychać echo. Byłam pewna że nie jestem u siebie w domu. Właśnie zaczął śpiewać Heart Vacancy. Śpiewał kwestię Maxa z takim uczuciem, jakby od tej piosenki zależało jego życie. Chciałam dalej wsłuchiwać się w piękną piosenkę. Widać było że najbardziej przyłożył się do tej zwrotki:
I hear your heart call for love,
Then you act like there’s no room.
Room for me, or anyone,
“Don’t disturb” is all I see.
Close the door, turn the key,
On everything that we could be.
If loneliness would move out,

Słysze twoje serce wołające o miłość
a ty zachowujesz się jakby nie było miejsca,
miejsca dla mnie, ani dla nikogo innego.
widzę tylko 'nie przeszkadzać'.
zamknij drzwi, przekręć klucz
na wszystko co mogłoby być.
jeśli samotność wyprowadzi się
chciałbym wypełnić wolne miejsce.

Ta piosenka mnie tak jakoś poruszyła. Nie wiem czemu ale odruchowo otworzyłam oczy. Dopiero teraz zorientowałam się że jestem podłączona do kroplówki, a moją drugą rękę trzyma Sykes. Rozejrzałam się po jasnym pomieszczeniu i zatrzymałam się na Nathanie. Siedział ze spuszczoną głową. Uśmiechnęłam się lekko i poruszyłam ręką. Jak na zawołanie podniósł głowę i spojrzał na mnie.
- Już się obudziłaś - bardziej stwierdził niż zapytał
- Jak widać, twoje piosenki mnie obudziły - uśmiechnęłam się szeroko.- a tak właściwie to czemu tutaj siedzisz? Mogłeś przecież pojechać do domu.
- Nie chciałem Cię zostawic samej.
- A tak w ogóle to długo tu jestem?
- Około 6 godzin.
- Co powiedział lekarz?
- Że się odwodniłaś. Więcej zwracałaś niz przyjmowałaś a to świństwo w coli osłabiło ci organizm. A tak w ogóle to jak się czujesz?
- Lepiej, ale wciąż czuję jakby ktoś szorował mi gardło szczotką drucianą... - skrzywiłam się
- Przynajmniej oduczysz się pic coli - wyszczerzył się łobuzersko
- Od picia coli żadna siła nadludzka mnie nie powstrzyma... - pokazałam mu język. - wracaj do domu. Nie chcę Cię tutaj zatrzymywać.
- Nie ma mowy. Zostaje tu i bez Ciebie się nigdzie nie ruszę.
- W takim razie kiedy mnie wypisują?
- Jutro rano.
- W takim razie marsz do hotelu.
- Powiedziałem że bez Ciebie nigdzie nie idę.
- Bo się fochnę.!
- Nawet jeśli wyłożysz te karty na stół ja się nie ruszę.
- Nathanie Jamesie Sykesie jeżeli w tym momencie nie opuścisz tego pomieszczenia to obiecuję ci że... - i w tym momencie Nathan zrobił coś za co miałam ochotę dać mu z liścia ale coś mnie powstrzymało. Pocałował mnie. Jego ciepłe usta wpijały się w moje jak pijawki ssąc przyjemność z tej czynności. Nie upierałam się tylko oddawałam pocałunki. Nawet nie mam pojęcia dlaczego. To było takie nieznane dla mnie uczucie, które zawładnęło moim ciałem. Założyłam Nathanowi ręce na szyje na co on odpowiedział wplątaniem mi dłoni we włosy. Trwaliśmy tak około dwóch minut, gdyż coś nam przerwało. A raczej ktoś.
- Yyyy, pomyliłam pokoje prawda? - usłyszałam zdziwiony głos Laury.
Na te słowa tylko odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni i lekko zawstydzeni tym wydarzeniem spojrzeliśmy na blondynkę.
- Co to było? Monika, czy ja o czymś nie wiem?
- Yyy, no jak ci to powiedzieć... - plątałam się w słowach.
- Wiesz o wszystkim. To był.... - teraz Nath ciął się jak zestarzały internet z orange.
- Taki przyjacielski pocałunek... - dokończyłam za niego. Blondynka uśmiechnęła się szeroko.
- Ahaaaa, okej nie wnikam. To wasze sprawy, z resztą jak widać miłosne...
- Laura, opanuj emocje. My po prostu... Okej koniec tematu.
- Ale..
- Kurcze Laura no.!
- Okej nic nie wiedziałam, nic nie słyszałam. Ciemna jestem.!
- Z tym to się akurat zgodzę. - zaśmiałam się
- I kto to mówi? - prychnęła
- Okej, to jak już mam z kim Cię zostawić to już pójdę. - powiedział lekko skrępowany Nath i wyszedł z sali.
- Okej to teraz gadaj jak to z wami jest - Laura nie dawała za wygraną.
- Z nami nic nie ma.! Znaczy między nami.
- Wcale,! Może powiesz mi jeszcze że święty Mikołaj istnieje.!
- To się akurat okaże za kilka tygodni.
- Weź wyjdź...
- Ekhem. Ja tu leże podpięta do tego czegoś - pokazałam na kroplówkę - a po drugie chyba nie chciałabys tu leżeć...
- Racja. Ale tak na serio to widać że jest między wami chemia.
- Laura idź się utop.! Masz ADHD czy udajesz chorego?
- Mówię co widzę.
- Zainwestuj w soczewki albo okulary.!
- Przeciwsłoneczne? - spytała z entuzjazmem. Strzeliłam pięknego facepalna i przykryłam głowę kołdrą.
- No jak do ściany...
- Okej teraz na poważnie. Jest coś między wami?
- Nic nie ma. - próbowałam sie wykręcić.
- Ja widze że jest.
- To na cholere się pytasz i męczysz chorego?!
- Bo chcę to usłyszeć od ciebie.
- Widać że jesteś blondynką...
- Prawda? - strzeliła pięknego smajla i usiadła na krześle
- Masz atak głupawki, prawda?
- Aż tak to widać? - skrzywiła się. Teraz to już mną trzęsło.
- Nie k*rwa. Wcale, nic nie widać. - przewróciłam oczami i odwróciłam się w drugą stronę.
- Wyjdź i wróć jak twój mózg wróci z zakupów.
- Skąd wiesz że byłam na zakupach?
- Nowy błyszczyk? Do tego uszy od reklamówki z H&M wystają ci z torebki...
- Poddaje się. - podniosła ręce w geście niewinności.
- Dasz mi się chwilę zdrzemnąć?
- Jasne - powiedziała i wyszła.
" Łąka pełna kwiatów. Słychać tłumiony szum rzeki oraz głośne śmiechy z oddali. Nie ma nic, tylko ja lażąca na soczystej zielonej trawie, rozkoszująca się każdą chwilą. W pewnym momencie widać dwie postacie kierujące się w moim kierunku, które stają się coraz bardziej wyraźne. Rozpoznaje tam Nathana i dziecko, dziewczynke z blond lekko pofalowanymi włosami i blękitno-zielonymi tęczówkami. Uśmiecham się radośnie, wstaje i podchodzę do nich. Z niewiadomych przyczyn biorę dziewczynkę na ręce i całuję w nosek okręcając się w okół własnej osi. W pewnym momencie wszystko znika. Zamiast łąki i kwiatów otacza mnie szara ulica, a dziewczynka i Nathan rozpływają się w powietrzu. W rekach zamiast dziecka trzymam tylko starą dziurawą kurtkę. Zaczynam krzyczeć ale dla przechodniów jestem niewidoczna. Zrezygnowana kładę się na chodniku i pozwalam łzom swobodnie spływać po moich policzkach."
Ze snu wyrwało mnie lekkie szarpanie za rękę. Otworzyłam oczy, jak się okazało pełne łez. Byłam cała spocona i zdezorientowana. W mojej głowie malowało się jedno pytanie: " Co to było?!". Rozejrzałam się po sali ale jedyne co widziałam to rozmazane plamy od nadmiaru łez. Przetarłam oczy rękawem koszuli i ponownie spojrzałam w każdy kąt jasnego pomieszczenia. Nade mną stał pochylony i zdezorientowany Nathan.
- Co się stało? - spytał wycierając moje czoło małym ręcznikiem.
- Nie mam zielonego pojęcia... - odpowiedziałam patrząc się w jeden martwy punkt przypominając i analizując sobie każdy moment tego snu.
- Dobrze się czujesz?
- Tak, o niebo lepiej niż wczoraj - uśmiechnęłam się lekko i poprawiłam na łóżku.
- Pakuj się. Zaraz zabieram cię do domu - oznajmił z uśmiechem i wyszedł z sali. Zapewne po wypis.
Chwile zostałam z bezruchu myśląc nad przekazem tego snu, ale nasuwała mi się tylko jedna myśl, która w dodatku była dla mnie niemożliwa i nierealna. Ja po prostu nie mogłam się zakochać w Nathanie.! Chwile ogarnęłam mysli i zaczęłam się pakować a następnie ubierać. Po wykonaniu tych czynności usiadłam na łóżku czekając na Natha. Nie musiałam długo czekać. Wparował do sali po około trzech minutach, wziął torbe i zaprowadził do samochodu. Jechaliśmy w niesamowitej ciszy, co strasznie mnie irytowało więc postanowiłam włączyć chociaż radio na pierwszą lepszą stacje, byleby nie było takiej ciszy. Wybuchłam śmiechem widząc minę Nathana kiedy włączyłam radio i zaczęło lecieć Rocket.  Już miał przewijać na inną stację kiedy go powstrzymałam.
- Czekaj.! Kocham tą piosenkę.
- Ty... ty nas słuchasz?!
- Oczywiście, i to jest jedna z moich ulubionych piosenek - uśmiechnęłam się delikatnie i zaczęłam podśpiewywać refren.
- Jesteś niemożliwa wiesz?
- Wiem, bo to ja! - krzyknęłam z uśmiechem
Śpiewaliśmy całą drogę piosenki The Wanted, a było przy tym sporo smiechu. Kiedy dojechalismy na miejsce bez słowa porwałam Natha do siebie na górę. Nawet nie przywitałam się z Lilly i Chrisem. Przegadalismy cały dzień, ale w końcu Nathan musiał coś spartolić.
- A tak w ogóle to z kąd ta zmiana nastawienia co do mnie?
- A nie wiem. Postanowiłam że będę dla ciebie milsza, bo w końcu nic mi nie zrobiłeś.
- Wleciałem na ciebie w sklepie - uśmiechnął się
- Okej, powiedzmy że tego nie uznam - pokazałam mu język i położyłam się na łóżku.
- A tak w ogóle to muszę ci coś powiedzieć.
- Gadaj - przewróciłam się na brzuch a głowę podparłam na łokciach.
- No.. No bo ja, znaczy my wyjeżdżamy za niedługo w trasę koncertową.
- Co.?!
- No wyjeżdżamy w trasę, i... i wrócimy dopiero na początek wakacji.
- Ale jak to? - głos mi zadrżał z niewiadomego powodu.
- Nie mów że będziesz płakać.
- Ja.. ja nie wiem. - łza zakręciła mi się w oku. Nathan widząc to przytulił mnie mocno ale to i tak nie pomogło. Wiadomość, że ponad pół roku nie będę go widzieć na oczy mnie dobiła chociaż nawet nie wiem z jakiego powodu chciało mi się płakać. Przecież nie jest mi bliską osobą tylko kolegą. Chyba...
--------------------------------------------------------------
Sratatata nowy dział. Wiem, niezbyt ciekawy ale wreszcie musiałam to zrobić. Sama nie mogę się doczekać aż będą razem :D
Przepraszam że dopiero teraz dodaje ale mam w trzy dychy nauki i nie wyrabiam się nawet z oddychaniem :/
Postaram się to nadrobić. Wena powraca ale w zwolnionym tempie, jak widać.
Kinga mnie pociesza że wychodzą fajne ale ja tam wiem swoje...
Do dupy sie robi.
Nic tylko czekam aż Bd czas kiedy Lilly zacznie rodzić :D
Ahh, to wszystko jest takie pogmatwane że nawet nie wiem jak to w opowiadanie złoże ale dobra :D
Postaram się :D
Do następnego :3