sobota, 9 marca 2013

Rozdział 12

W drzwiach stał listonosz.
- List polecony Dla Moniki Brown
- To ja - uśmiechnęłam się i odebrałam list.
Spojrzałam na kopertę, z której wynikało że to jakieś urzędowe pismo z polski. Pomyślałam że to coś związanego z moimi rodzicami, dlatego nie miałam najmniejszej ochoty tego otwierać. Pożegnałam się z listonoszem i pobiegłam na górę zostawiając pozostałą korespondencję na komodzie. Wbiegłam do pokoju i podeszłam do stolika nocnego. Odsunęłam szufladkę i wsunęłam tam białą kopertę. Wzięłam głęboki wdech i zeszłam na obiad. Nie miałam za bardzo apetytu, a ogólnie mówiąc to zaczęło mnie znowu mdlić. Bez celu zaczęłam rozrzucać frytki po talerzu.
- Nie smakuje ci? - spytała wyraźnie zdziwiona Lilly
- Tak jakoś nie mam apetytu. Mdli mnie. - Gdy to usłyszała zakrztusiła się przeżuwanym właśnie frytkiem.
- Kochanie, a czy ty czasami.... - teatralnie przewróciłam oczami słysząc początek zdania
- Nie ciociu, nie jestem w ciąży. Niby z kim?
- Hmm... no wiesz... masz kolegów, chodzisz do szkoły no i całe dnie ostatnio spędzasz z tymi chłopakami z zespołu...
- Ciociu, dlaczego zmuszasz mnie żebym to powiedziała na głos?
- Ale co, bo już nie rozumiem...?
- Jestem jeszcze dziewicą, starczy? Nie zamierzam tego na razie zmieniać...
- Okej, okej... Tylko się upewniałam...
- A tak w ogóle to przecież jak się jest w ciąży to sie ma większy apetyt prawda? - spytałam krzywiąc się na widok Lilly wpychającej w ciebie trzeci talerz frytek z majonezem.
- A no tak - uśmiechnęła się szeroko
- A swoją drogą to jak ty możesz jeść takie świństwo?! - skrzywiłam się i odwróciłam wzrok
- Zrozumiesz jak sama będziesz ciężarną...
- Kiedy, ja nie mam zamiaru mieć chłopaka, a co dopiero dziecka - poraz kolejny moja ciocia wytrzeszczyła oczy na moją odpowiedź
- Ale, jak to?
- Nie chce, żeby moje dziecko przeżywało w życiu taką stratę jak ja. Jeśli mnie albo jego ojcu coś się stanie będzie to przeżywało podobnie. A co dopiero kiedy straci nas oboje? To jest strasznie trudne. Trzeba od nowa budować swoje życie cegiełka po cegiełce, bo tamten świat ci się zawalił. To uczucie porzucenia jest nie do wytrzymania - znowu po moich policzkach popłynęło kilka łez ale szybko je starłam i udałam że nic się nie stało - a poza tym jest też inny powód dla którego nie chcę być w związku.
- Jaki?
- Strach przed porzuceniem. Nie raz widziałam jak moje koleżanki ryczały przed szkołą, bo widziały jak ich "chłopak" lizał się z inną. Ja nie chcę być czyjąś zabawką. A jeśli zajdę w ciążę i mnie zostawi, to moje życie już w ogóle nie będzie miało sensu. Nie wyobrażam sobie dzielenia łóżka z inną dziewczyną i ani trochę nie wyobrażam sobie siebie w związku.
- Czyli ty ani razu nie miałaś chłopaka?!
- Nie i jeśli dobrze przysłuchałaś sie temu co mówiłam to możesz się domyślić że nawet nie zamierzam.
- Ale kochanie, ty nie możesz być tak pesymistycznie nastawiona na związek. Jeżeli widzisz że chłopak sie stara to mu zależy i to cholernie. Nie zawsze trafisz na takiego dupka który liczy na szybki numerek. Jeżeli spotkasz tego jedynego, poczujesz się tak... lekko. Nogi będziesz miała jak z waty i nie będziesz umiała przestać myśleć o tej osobie.
- Oj kochanie, nie wiedziałem że tak na ciebie działam - z transu wyrwał ją Chris, który nawet nie wiem kiedy wszedł do kuchni i dał buziaka w policzek mojej towarzyszce.
- Ty jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz - Lilly posłała mu zadziorny uśmieszek.
Nie miałam ochoty gapić się na ich mizdrzenie się do siebie. Podeszłam bo blatu, nalałam sobie coli i ruszyłam na górę.
- Pamiętaj, że jutro idziemy na kolację na miasto.! - krzyknął a mną wujek
- A muszę iść? - powiedziałam jakby od niechcenia
- Tak. Aha, i będzie z nami Karen z mężem i Nath'em. - moje spojrzenie wyraziło wszytstko. Ruszyłam na górę, jednak kiedy pokonywałam ostatnie schody poczułam że zaraz zwrócę. Ekspresowo pobiegłam do łazienki i zrobiłam to do czego dojść prędzej czy później musiało. Z niesmakiem w ustach położyłam się na łóźku i zasnęłam.

Obudziłam się następnego dnia. Dalej było mi niedobrze i strasznie mną trzęsło, jednak nie chciałam zawieźć Lilly i Chrisa. Wstałam i poszłam się przebrać, gdyż dalej byłam w wczorajszych ciuchach. Założyłam dres i poszłam do salonu. Rozejrzałam się i stwierdziłam, że telewizor tak jakoś samotnie sobie stoi, więc podeszłam po pilota, włączyłam eske i położyłam sie na kanapie. Akurat leciała piosenka Cover Drive All my love. Była taka jakaś spokojna i nawet nie wiedziałam kiedy znowu odpłynęłam. Obudziło mnie lekkie szarpanie za rękę. Niechętnie otworzyłam oczy, okazało się że to Laura.
- Jak ci się nudzi to sie rozbierz i ubrań popilnuj. Ludzie chcą się wyspać...
- Kobieto, powiem ci tylko tyle że jest już 16:30 a ty śpisz od wczoraj. Co się z tobą dzieje?
- Ja.. ja nie wiem. Spać mi się chce.
- Czyli nie idziesz z nami?
- No pewnie, ze idę. Chwila tylko się zwlekę z łóżka... - zeszłam i poczłapałam do kuchni. Wzięłam sobie kromkę chleba z miodem, którą pożarłam w niecałą minutę. Umyłam lepkie ręce i poszłam na górę. Otworzyłam szafę na oścież, i jedyne co rzuciło mi się w oczy  to czarna sukienka  i czarne koturny. Nie chciałam marznąć więc założyłam do tego beżowe rajstopy i narzuciłam czarną skórzaną kurtkę. Ubrałam się na żałobę. Nie ukazywałam tego wcześniej ubiorem, bo żałobę nosi się w sercu a nie na sobie ale tego dnia nie miałam raczej humoru na weselsze kolory. Czułam się jak z krzyża zdjęta. Ubrana poszłam do łazienki i to co zobaczyłam w lustrze mnie przeraziło. Blada twarz, podkrążone oczy, rozkopane włosy, a najdziwniejsze było do że były pofalowane chociaż zawsze miałam proste. Musiałam coś ze sobą zrobić, dlatego włosy spięłam w kucyk i zaczęłam robić lekką poprawkę. Kiedyś widziałam przypadkowo jak to robi Laura, więc tylko troszkę za nią zapapugowałam. Korektorem zakryłam cienie pod oczami i krostki, nałożyłam trochę fluidu, tuszem pomalowałam rzęsy, zrobiłam małe smokey eye i inne takie duperele. Żebym nie była blada policzki lekko zarumieniłam różem i rozpuściłam włosy. Kiedy stwierdziłam że powoli zaczynam wyglądać jak człowiek wyszłam na dół i skierowałam się do salonu. Wszyscy już czekali na mnie na dole. Chris oczywiście w garniturze, Lilly w brązowej sukience  i w czarnych niskich koturnach a Laura w zielonej sukience  i kremowych platformach .
- Monia, ty się pomalowałaś.! - zauważyła Laura
- Musiałam, bo wyglądałam jak trup.
- Oj nie przesadzaj...
- To wyjdziemy dzisiaj? - niecierpliwił się Chris.
- Tak, idziemy. - odpowiedziała mu Lilly. Wszyscy wzięli swoje kurtki i wyszliśmy.
Na miejscu byliśmy po 10 minutach. Nath z rodzicami już tam siedział. Podeszliśmy do stolika, przywitaliśmy się i usiedliśmy na miejsca. Przypadło mi siedzieć pomiędzy Laurą a Nathanem. Muszę przyznać że do twarzy było mu w garniturze. Dopiero co przyszliśmy i znowu zaczęła się gadka pt. Co sobie zamówić?. Wzięłam sałatkę z kurczakiem i siedziałam cicho. Po pewnym czasie kelner przyniósł nasze zamówienia.
- Nie mów że będziesz to jeść.. - skrzywił się Nath.
- Coś nie pasuje..?
- Nie no, okej. To teraz może powiedz w którym miejscu jesteś zwierzęciem, typu przeżuwacza.
- Jestem umysłowym zwierzakiem i lubie sałatki. A tak w ogóle to gap się w swój talerz.
Potem już tylko paplali rodzice Natha i Laury. Kończyłam swoją sałatkę kiedy znowu zaczął mnie ściskać żołądek. Przeprosiłam wszystkich i skierowałam się do  łazienki. Po około 10 minutach do łazienki weszła Laura.
- Boże dziewczyno ty wymiotujesz?! - podbiegła do mnie i pomogła wrócić moje ciało do pionowej postawy.
- Nie, pije wodę z klozetu - powiedziałam z sarkazmem, chociaż w ogóle nie było mi do śmiechu.
- Ale.. dlaczego? To ta sałatka, tak?
- Nie. Mdli mnie od dwóch dni.
- Kurcze, no to czemu w domu nie zostałaś?!
- Nie chciałam psuć wieczoru.
- Oh ty głupku... - pokręciła głową - będziesz jeszcze korzystać z usług, tego jakże zacnego kibelka?
- Raczej nie - spuściłam wodę i poszłam umyć ręce.
- Zaczekaj tu. Nath cię odwiezie
- Alee.... - nie zdążyłam dokończyć bo już jej nie było.
Spojrzałam w lustro, które prawdę mi powiedziało. Wyglądałam okropnie. Blada, rozkopane włosy i lekko rozmazany makijaż. Poprawiłam lekko włosy, zmyłam zacieki makijażu i wyszłam z łazienki. Pod drzwiami czekał już Nathan. Jego mina gdy mnie zobaczył była bezcenna. Bez słowa chwycił mnie za rękę i pociągnął w kierunku samochodu. Chwile jechaliśmy w ciszy, którą postanowiłam przerwać.
- Nie jestem w ciąży. - na te słowa usłyszałam jak wypuszcza powietrze z płuc. - no nie mów że myślałeś że jestem
- Nawet nie wiesz o czym myślę, więc nie wyciągaj pochopnych wniosków.
- Nathan, ja nie myślę ja to wiem - zaczęłam się śmiać, co było błędem. Poczułam ukłucie w żołądku.
- No okej. Przejrzałaś mnie...
- Ty w ogóle byłeś zazdrosny?! O mnie?! Boże.. ludzie! zabierzcie mnie stąd! Czy ja wszystkim muszę mówić o tym że nigdy nie miałam chłopaka i jak na razie nie widzę takiego który był dobrym kandydatem?
- A ja? - spytał ze smutną minką. W jednej chwili spoważniałam. Przypomniało mi się co do mnie czuje.
- Nathan - zaczęłam spokojnie - ty dobrze wiesz, że nie możemy...
- A chciałabyś? - przerwał
- Ja... ja... - zacięłam się. Nie chciałam go skrzywdzić, ani nie chciałam zerwać naszej przyjaźni. - Nathan, ja wiele rzeczy chce, ale są takie, których po prostu mieć nie mogę. - oparłam głowę o szybę.
- Dobrze wiesz, że aż taką bliską rodziną nie jesteśmy.
- Możemy chwilowo skończyć ten temat? Ja naprawdę nie czuję się najlepiej...
- Okej - powiedział i zatrzymał się na podjeździe.
Odpięłam pasy i zaczęłam się wygramalać z samochodu. Pan Sykes wziął mnie za rękę i poprowadził w kierunku drzwi. Wygrzebałam kluczyk z doniczki i weszliśmy do środka. Ledwo weszłam i znowu poleciałam do łazienki. W pewnym momencie myślałam że zaraz wyjdzie ze mnie cały układ pokarmowy. Nadmiar kwasów zniszczył mi śluzówkę i przełyk zaczął mnie boleć. Wyszłam z łazienki i poczłapałam do kuchni. Pomyślałam że poeksperymentuję i zrobię sobie kisiel. W końcu żelatyna może zrobić lekki poślizg i nie będzie mnie tak szczypać przełykanie śliny. Z bólem w gardle nastawiłam wodę w czajniku i weszłam do salonu w którym przebywał Nath i czytał gazetę.
- Będziesz kisiel..? - wychrypałam resztką sił
- Nie dzięki. Czytam bardzo ciekawy artykuł. - w tem momencie podeszłam bliżej żeby przeczytać nagłówek.
--------------------------------------------------------
Wieeem, zabijecie mnie za to że w takim momencie przerwałam ^^
Jestem średnio zadowolona z tego działu. Wena tak jakoś prysła, ale nie martwcie się, dział powstanie. Niedawno założyłam nowego bloga, także o The Wanted, tylko tym razem o Tomie. ( Też go kocham :3 )
Tu macie linka: http://trzeba-tak-kochac-jak-swieci-slonce.blogspot.com/
Postanowiłam że tam będe mądrzej pisać, ale zabawnie też będzie. Postanowiłam że będą tam lepiej opisane emocje i odczucia, chociaż nie wiem czy wyjdzie. Tak jak pisze w moim opisie: jestem wariatką, więc trudem wychodzi mi pisanie na poważnie. Nawet Kinga mi dzisiaj napisała:  Ty potrzebujesz mózgu koniecznie ! A to tylko dlatego że napisałam jej żeby zaczęła jeść fasolkę, bo Ameryka potrzebuje gazu ._.
No nic, może rzeczywiście przesadzam z czekoladą? ( to po niej mam odloty ).
Okej. Dział jest a na następny poczekacie sobie do następnego tygodnia, bo muszę nabrać weny ._.
Dziękuję wszystkim czytającym moje bazgroły :3 ( Jesteście koffani :***** )
Czekam o wasze opinie, na temat tego czegoś powyżej tych małych kresek idących poziomo przez tego posta. :D
Okej, ide bo na serio się rozpiszę, a nie chcę was męczyć xD
To do następnego :***

3 komentarze:

  1. Monika za opis w komentarzu masz wpierdol we wtorek !
    A co do dziełu to :
    Zajebisty ♥
    Cudowny ♥
    Wyjebany w kosmos ♥
    Itd... przymiotników braknie :33
    Dialog z ciotką był bezcenny ♥ Coś ala twoje poglądy no nie Monika ( do autorki mówię ! )
    A tak wgl to Nathan taki opiekuńczy. Kurde on już 2 tyg do domu nie wraca. Uwiodłaś go - foch. Nie lubię Cię :**
    Dobra rozmowy z P i P mi nie służą.
    Kończę bo Bóg wie co tu jeszcze napisze.

    OdpowiedzUsuń
  2. no, no. Jestem ciekawa jaki jest powód jej wymiotowań. Choroba ? Grypa żołądkowa ? Hm.. A co pisze na nagłówku ? :D hahah
    Dawaj następny !
    :D
    Zapraszam do mnie na rozdział 9 :
    http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jak zwykle nieziemsko wciągający, ale za to zakończenie to ja cię chyba zatłukę ;) Jak możesz mi to robić???
    Masz pisać kolejny i to już!
    Ja też dodałam nexta, także jeśli masz czas to zapraszam :)
    http://mylifeisadreamwithyou.blogspot.com/
    Weny <3

    OdpowiedzUsuń