niedziela, 3 marca 2013

Rozdział 11


  Obudziłam się w swoim pokoju, ale nie sama. Na kanapie na przeciwko łóżka leżał Nathan skulony jak bobas. Cichutko wstałam i chciałam sobie zrobić żart z jego pozy. Do szkoły miałam jeszcze trochę czasu więc wyciągnęłam kosmetyczkę, z nieużywanymi jeszcze kosmetykami zaczęłam zabawę. Delikatnie, żeby go nie obudzić pomalowałam mu usta i oczy, do tego pokarbowałam grzywkę. Opisując w kilku słowach jego wygląd: Wyglądał jak klaun. Cicho śmiejąc się pod nosem wyciągnęłam z szafki nie używany od lat aparat fotograficzny. Należał do tych starszych ale robił eleganckie zdjęcia. Cyknęłam kilka fotek i postanowiłam obudzić pana Sykesa, chociaż żal było mi się pozbyć tego widoku z przed oczu. Zaczęłam go szturchać ale jak zwykle na marnę. Wcisnęłam się pomiędzy niego a oparcie i całym swoim ciałem zepchnęłam go z hukiem. Na szczęście zadziałało, bo w innym wypadku zastosowała bym bardziej drastyczne środki pomocy.
- Co... Ooo już wstałaś? - wystękał zaspanym głosem z dodatkiem ziewnięcia podczas przecierania oczu
- A czemu miałabym nie wstawać?
- No wiesz, po tym co się wczoraj działo...
- Co się wczoraj działo? - powiedziałam podniesionym już głosem
- No, nie wiem jak ci to powiedzieć...
- Yyyyy.... najprościej jak potrafisz, i zrozumiale dla mnie?
- Byłaś na haju.
- Ahaaa? Spoko.. to teraz wyjaśnij mi jakim cudem? Przecież ja nie paliłam, nie pale i palić nie będę.
- No właśnie też się zastanawiam.
- A dokładniej, to co ja wczoraj robiłam bo nie pamiętam? - na moje słowa chłopak wybuchł śmiechem
- Striptiz dla ubogich - prawie to wykrzyczał
- Co?! - oczy pewnie miałam szerokie jak nakrętka od frugo
- Żartuję... - Sykes cały czas się śmiał a ja już wnerwiona zaczęłam się śmiać razem z nim. Podczas ataku głupawki wyglądał jeszcze gorzej z tym makijażem. Dodatkowo uroku całej jego twarzy w mojej artystycznej tapecie dodawał jednodniowy zarost.
- A ty z czego rżysz? - wystękał pomiędzy atakami śmiechu. A ja, oczywiście jak to ja bez słowa podeszłam do biurka i wyciągnęłam z szufladki małe lusterko dalej rechocząc pod nosem.
- Z tego - wystawiłam mu lusterko przed nos. Jego mina była bezcenna. Teraz to ja się turlałam po dywanie jak dziecko neo.
- Zbezcześciłaś urok osobisty Nathana Jamesa Sykesa! Zginiesz marnie! - i rzucił się na mnie z łaskotkami. Zaczęłam się śmieć jeszcze bardziej. W końcu nie wytrzymałam, przewróciłam się na brzuch i czołgając się jak żołnierz w Afganistanie dotarłam do łóżka. Ściągnęłam jedną z kilku poduszek i zaczęłam walić nią w Nathana. Udało mi się go na chwilę ogłuszyć ale moje starania poszły na marnę. Dalej przez jakieś 5 minut łaskotał mnie w najbardziej wyczulonych miejscach. Na szczęście w końcu opadł z sił po siłowaniu się ze mną.
- Okej, a tak na serio to co robiłam? - próbowałam uspokoić oddech
- Chciałaś patatajać na różowym jednorożcu, a jeszcze później unosić się na jego łzach - oboje wybuchliśmy śmiechem
- To dowód na to, że narkotyki mi nie służą
- No, a ja dziwiłem się że jeszcze ci żeby nie wyschły od tego notorycznego śmiechu
- Fajnie, ale my tu gadu gadu a ja do szkoły muszę iść...
- A która godzina? - spytał a ja spojrzałam na zegarek
- O cholera 7:15
- Okej, to ty leć do łazienki a ja cię spakuję - oznajmił na co ja zatrzymałam się w miejscu i obróciłam cię do niego na pięcie
- Yyyy ty, i pakowanie? - uniosłam lewą brew
- Często pakuję Jess do szkoły - uśmiechnął się jak by gadał z dzieckiem z ADHD
- Aaahaa... A kim ona właściwie dla ciebie jest, bo już nic nie rozumiem...
- Siostrą, a tym myślałaś że kim?
- Dziewczyną? - powiedziałam niepewnie spuszczając wzrok na co Nath parsknął śmiechem
- Tak... Jess moją dziewczyną...Idź lepiej do łazienki a mnie tu nie zagaduj
- Okej, ale ubrania..! - wróciłam się do szafy i wybrałam pierwszy lepszy ciuch. Wylosowało się akurat na to . Poleciałam do łazienki, umyłam zęby, odświeżyłam się ubrałam i wyszłam w pośpiechu. Była 7:25. " Nie jest źle"~ pomyślałam. Patrząc jak radzi sobie Nathan zaczęłam rozczesywać włosy. Postawiłam że pierwszy raz pójdę do tej szkoły w  wysokim kucyku gdyż było mi w nim ładnie i akurat pasował do stroju. W tym samym momencie jak skończyłam się czesać a Nath mnie pakować więc pociągnęłam chłopaka za rękę na dół, przy okazji weszliśmy do łazienki, żeby zmyć mu moje picasso z twarzy i na nowo wyprostować grzywkę. Lilly była zaskoczona jego obecnością w naszym domu, ale widząc że miałam dobry humor nic nie mówiła. Wcisnęłam w Nathana 2 kanapki tak jak w siebie. Po śniadaniu pociągnęłam Laurę i Nathana za rękę i wciągnęłam do samochodu. Ja oczywiście zajęłam miejsce kierowcy, a Nathan wolał być z tyłu.
- Ty prowadzisz?!
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz - powiedziałam odpalając silnik. Ruszyłam z podjazdu z piskiem opon. Korzystając z okazji że w radiu dalej siedziała moja mp3 włączyłam muzykę. Wypadło na Wiley - Can You Hear Me. Z racji tego że jechała ze mną Laura jechałam wolniej, co chyba ucieszyło chłopaka. Na światłach posłałam mu lekki uśmiech, który odwzajemnił. Po 10 minutach byliśmy pod szkołą. Specjalnie, ze względu na Natha zaparkowałam w miejscu, gdzie stały raczej zgraje chłopaków, niż dziewczyn. Miałyśmy jeszcze trochę czasu więc pogadaliśmy chwilę przed szkołą. Było kilka komentarzy pod moim adresem typu: "Lalunia to twój gach?" ale myślałam że walne orła ze śmiechu kiedy ktoś zarzucił fajnym tekstem na Nathana. Jego mina wyrażała wszystko. No cóż, który gwiazdor ( szczególnie Nath ) nie przejął by się komentarzem typu: "Widziałem cię w sklepie rowerowym na półce z pedałami". Jeszcze inny zarzucił takim tekstem: "Nie mów tyle, bo ci się żylaki na zębach porobią". Na tym już kompletnie odjechałam, ale jest sam sobie winien. Wybrał idealny temat żeby się ze mnie ponabijać, a mianowicie wczorajszy wieczór w parku Disneya. Po miłym monologu spytał się o której kończę lekcje, i zaproponował podwózkę do domu. Zgodziłam się, powiedziałam że o 15:15 i zniknęłam w tłumie kujonów.

Szkoła zleciała strasznie szybko. No tak, w końcu czwartek. Jeszcze dostałam 4 z kartkówki z matematyki. Coś czułam że ten dzień będzie udany. Laura poszła do koleżanki, więc chyba dzień spędzę z Nathem. Nath stał w tym samym miejscu , w którym ja stanęłam rano. Gdy tylko mnie zobaczył pojawił się uśmiech na jego twarzy. Pokazałam mu gestem żeby zmykał z miejsca kierowcy, na co tylko pokręcił głową i wykonał polecenie.
- Co ty taka zadowolona? - spytał, kiedy tylko weszłam do insygni.
- A tak jakoś - uśmiechnęłam się i odpaliłam samochód. Nath od razu zabrał się za zapinanie pasów. - No okej, niech ci będzie. Tylko dlatego że mam dobry humor pojadę 45km/h.
- Dzięki ci Boże, ale aż tak wolno nie musisz, przecież...
- Nie prowokuj mnie Sykes - wysyczałam przerywając mu
- No okej..
- Gdzie chcesz jechać?
- Może do mnie?
- Okej - poprawiłam lusterka i jak to w moim zwyczaju ruszyłam z piskiem opon. Jechaliśmy w milczeniu przez jakieś 7 minut.
- A może puścisz jakąś muzykę, bo tak jakoś cicho...
- A jaką być chciał? - wyszczerzyłam się w uśmiechu
- Hmm, no nie wiem. Może lepiej ty wybierz, ja nie znam piosenek na twoim mp3.
- Rozumiem, że mówiąc "wybierz" chodzi ci o "wybierz polską".
- Poddaję się, przejrzałaś mnie. - na te słowa tylko się uśmiechnęłam i włączyłam Video - środa czwartek ale już remix, bo oryginał mi się znudził. Śmiałam się, kiedy Nathan próbował powtórzyć jakieś słowo i jakoś na tym zleciała nam droga. Wyszłam z samochodu, jednak znowu zachwiałam się przed drzwiami.
- Może lepiej ty wejdź pierwszy. Ja chcę jeszcze pożyć.- cofnęłam się o dwa kroki, kiedy tylko usłyszałam hałas dochodzący zza drzwi. Nathan wszedł do środka a tam czysty armagedon.
- Co tu się... - nie zdążył dokończyć, gdyż na jego idealnie ułożonej grzywce rozbiło się jajko. Ogólnie w całym domu były porozrzucane jajka.
- Przynajmniej masz idealną maseczkę na łupież - wydukałam zwijając się ze śmiechu. Nie wytrzymałam i musiałam kucnąć na ziemi, żeby nie pęknąć, jednak to był błąd. Poczułam uderzenie w głowę czymś co się rozwaliło i zaczęło ściekać po moich włosach. Podniosłam głowę, żeby sprawdzić co się stało, i zobaczyłam Nathana, z bananem na twarzy, który czekał na moją reakcję. Dotknęłam włosów i palcami wywnioskowałam że to jajko. Spróbowałam się opanować, a jednocześnie zadziałać. Wstałam i bez jakiegokolwiek przejęcia weszłam z bananem do kuchni. Przywitałam się z chłopakami i zaczęłam wyjmować potrzebne mi produkty.
- Chłopcy, macie ochotę na ciasto?
- Ciasto?! - odkrzyknęli wszyscy razem i popatrzeli w moją stronę.
- Jeśli tak, to zostawcie mi troche tych jajek. - powiedziałam i zabrałam się do pracy. Ubiłam białka, wymieszałam z cukrem i z żółtkami, dolałam olej, mąkę, kakao, proszek do pieczenia... i odstawiłam masę na stół. W pewnej chwili zauważyłam że wszyscy idą do kuchni. Na widok Sykesa uśmiechnęłam się delikatnie. Dalej miał jajko na włosach, z reszta tak jak ja. Wszyscy usiedli koło stołu, a że Nath usiadł koło piekarnika, mój plan był jeszcze prostszy. Wlałam ciasto do formie i udałam się w kierunku piekarnika. Zatrzymałam się za Nathanem i puściłam oczko do chłopaków, którzy tylko się uśmiechnęli. Na ten znak przechyliłam formę nad głową BabyNatha, a jego włosy momentalnie pokryła ciemna masa.
- Już nie żyjesz... - ręką ściągnął większość masy i zaczął mnie gonić po pokoju. Dogonił mnie koło drzwi wejściowych i zaczął wcierać ciasto w moje włosy. Kucyka mi już dawno rozwalił.
- Nathan, przestań... - próbowałam mu przerwać ale na marnę
- Nawet ładnie ci w czekoladowych włosach - przyznał układając mi fryzurkę. Bezradnie usiadłam na podłodze po turecku i skrzyżowałam ręce na piersiach, czekając aż to się skończy.
- A wiesz że tobie też? - powiedziałam z nutką sarkazmu
- Okej, młody dosyć, idź się umyć i skończ jej dokuczać. Zobacz, ma całą bluzkę czekoladową...- powiedział na szczęście jedyny normalny, czyli Max.
- Och, dziękuję za litość milordzie - powiedziałam sarkastycznie, kiedy tylko mnie puścił
- Mój pokój jest na przeciwko Nathana. Drzwi obok biurka prowadzą do łazienki, a czyste ręczniki znajdziesz w szafce pod zlewem. Umyj się, a uwierz mi że dobrze ci to zrobi. - zaproponował Siva wchodząc do salonu.
Nie pozostało mi nic innego jak pójście do łazienki Sivy. Pokój był w kolorze czerwono - śmietankowym. Jasne zasłony, meble i pościel idealnie kontrastowały z ognistymi ścianami i ciemną podłogą. Z szafki pod zlewem wygrzebałam ręczniki, rozebrałam się do naga i weszłam pod prysznic. Nie spędziłam dam dużo czasu, bo 10 minut. Wyszłam a wraz ze mną cudny zapach wanilii. Opatuliłam się ręcznikiem, i w tym momencie przypomniało mi się że zapomniałam o jakiejś koszulce na przebranie. Poprawiłam ręcznik i cicho wyszłam na korytarz. Po cichutku uchyliłam drzwi do pokoju Natha i weszłam do środka. Zabrałam się do ich zamykania, a zanim się odwróciłam w stronę pokoju z łazienki zdążył wyjść Nathan..Też w ręczniku.
- Przyszłam się spytać, czy nie pożyczył byś mi jakiejś zbędnej albo za dużej koszulki...
- Jaasne... - wystękał i obrócił się w stronę szafy. Czy ja aż tak działam na chłopaków..?  - masz - uśmiechnął się i podał swoją sutannę.
- Dzięki - stanęłam obok okna - masz bardzo ładny widok z okna. A tak w ogóle, czy ty zawsze po myciu od razu układasz sobie grzywkę? - spytałam widząc jego fryzurę.
- Tak, a co w tym dziwnego? - zaczęłam się chichrać i obmyślać plan zemsty, za moją fryzurę.
- Nic, Nathanku - uśmiechnęłam się złośliwie i roztrzepałam mu grzywkę
- Oooo, nie. Tego to ci już płazem nie puszczę - uśmiechnął się i zaczął mnie szarpać za ręcznik
- Puść mnie zboczeńcu... Jesteś niewyżyty seksualnie.! No Nathan, bo potargasz - słysząc że kilka nitek puściło, postanowiłam zaryzykować. Jedną ręką chwyciłam kremową zasłonę a drugą puściłam ręcznik, szybko okręcając się w cielisty materiał. Nim się obejrzał stałam dokładnie owinięta jak larwa motyla w kokonie.
- Kurcze, zawsze coś...
- Opanuj się. Jak chcesz takie rzeczy widzieć to idź do burdelu. Kasy ci nie brakuje.. - przerwałam z sarkazmem
- To tylko dla żartu.. - próbował się wykręcić.
- Człowieku, czy ty siebie słyszysz? Chciałeś ze mnie zedrzeć ręcznik dla żartu..? Powiedz mi może co ty masz w głowie, bo mózg chyba zmienił swoje miejsce zamieszkania 19 lat temu... Czy ty zdajesz sobie sprawę, że jestem naga?
- Teraz w zasłonie, z resztą i tak bym się obrócił - wyszczerzył się
- Yhmm, na pewno. Oddaj mi ręcznik - posłusznie położył mi go na rękę, którą wcześniej wyciągnęłam w jego kierunku - a teraz odmaszerować - zasalutowałam. Ostatnio dość często to robię.
Wyszedł z pokoju a ja od razu założyłam na siebie ręcznik i poczłapałam z powrotem do pokoju Sivy. Założyłam bieliznę, koszulkę Natha, spodnie i uchyliłam trochę okno żeby wywietrzyć wilgoć. Chwilę odczekałam zamknęłam go i wróciłam do chłopaków.
- Od razu lepiej wyglądasz - rzucił na sam początek Max.
- Popieram - usłyszałam głos Toma i Sivy.
- Dzięki, to co robimy?
- Ja myślałem o butelce.! - pierwszy wyrywał się Tom
- Okej.. ale mam nadzieję że nie na całowanie? - pytałam, na co chłopcy tylko spojrzeli po sobie z obrzydzeniem i pokiwali głowami na nie.
Usiedliśmy wszyscy w kółku na dywanie, w między czasie Tom wygrzebał butelkę po piwie zza fotela.
- To kto zaczyna? - spytał z zaciekawieniem Jay
- Najstarszy - uśmiechnął się łobuzersko Tom i zaczął kręcić. Wypadło na Jaya.
- Okej, to pytanie czy zadanie?
- Wolę zadanie - odparł przerażony loczek
- Okej, w takim razie pocałuj swojego gada, ale prosto w usta - zastrzegł sobie Parker
- To wbrew naturze - spojrzał na niego obrzydzony Max
- Eee tam, marudzisz - w tym momencie do salonu wszedł Jay ze swoją jaszczurką. Nieświadomie odruchowo się odsunęłam za Sivę.
- Widzę, że ktoś tutaj się gadów boi - zaczął naśmiewać się Max
- Jak ci tak wesoło to zaraz poczujesz go w tyłku - rzuciłam na co wszyscy z wyjątkiem Maxa wybuchli śmiechem
- Wierz mi, nie chcesz tam zaglądać - wybełkotał Nath, który w tym momencie zwijał się ze śmiechu
- A kto powiedział że ja tam zajrzę? Po prostu wsadzę dziada i gitara...
- Okej, koniec paplania. Dajesz Jay - popędzał go Tom. Jay słysząc to wykonał zadanie, niestety ja poczułam że robi mi się niedobrze.
- Kocham cię Neytiri - powiedział do swojego gada i włożył z powrotem do terrarium.
Usiadł ponownie w kółku i zakręcił butelką. Wypadło na mnie.
- Pytanie, czy zadanie? - spytał loczek
- Yyy... po tym co tu widziałam wolę pytanie
- W takim razie powiedz, kto był tym szczęściarzem, z którym pierwszy raz się całowałaś? - zatkało mnie... co miałam powiedzieć jak nie prawdę?
- Nathan - szepnęłam
- Jeszcze raz bo nie słyszeliśmy - niecierpliwił się Tom
- Nathan - wybełkotałam i spojrzałam na niego. Jego mina wyrażała wszystko a ja widząc to tylko spuściłam głowę.
- Ale jak to...? nic nie rozumiem... Wy się całowaliście?! - spytał zszokowany Siva. Nic nie odpowiedziałam.
- Zmusiłem ją. Znaczy... to był odruch. Myślałem że też tego chce...
- Nathan, my jesteśmy rodziną... - wysyczałam na co tylko Tom zakrztusił się piwem, którego dopiero wziął pierwszy łyk.
- Wy rodziną jesteście?! Boże, ja już nic nie rozumiem - chwycił się za głowę Siva
- Ja też nie...Okej, już powinnam wracać.
- Odwiozę cię - zaoferował się Nath
- Dzięki... To na razie - założyłam kurtkę i wyszłam z domu. Bez słowa wpakowałam się na miejsce pasażera w insygni. Jednym słowem Nath, był zaskoczony moim wyczynem. Bez słowa usiadł za kierownicą i odpalił silnik. Jechaliśmy w milczeniu, ale oczywiście musiała się ona skończyć.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- O czym?
- Dobrze wiesz o czym...
- O tym że nie chcę, czy o tym że to był mój pierwszy pocałunek?
- I o tym i o tym...
- Hmm... pomyślmy... Po pierwsze nie pytałeś mnie o zdanie, a po drugie jak mogłam cokolwiek powiedzieć jak zatykałeś mi usta swoimi?
- Mogłaś sie wyrwać.
- Ojj wierz mi, jak bym jeszcze miała taką możliwość...
- No okej, przepraszam. Po prostu nie chcę ukrywać że podobasz mi się, i nic na to nie poradzę. Jesteś wyjątkowa, i nigdy nie spotkałem kogoś kto działał by na mnie tak jak ty.
- Nathan...
- Ja przepraszam.Wiem że jesteśmy rodziną i te sprawy... Nie chcę niszczyć naszej znajomości. Będziemy się dalej przyjaźnić?
- Nathan!
- Tak?
- Jakieś kilkanaście sekund temu przejechałeś obok mojego domu.
- O kurde, ale ze mnie gapa.
- Jak nawet nie wiesz kiedy dochodzisz w łóżku to się nie dziwię że nie masz dziewczyny - zaśmiałam się
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne...
- To nie było śmieszne, Życie jest śmieszne...
- Czy ty coś sugerujesz? - spytał zatrzymując się pod moim domem
- Jaa? W życiu... - spojrzał na mnie z pode łba -ohh, kurcze nie te słowa...
- Błagam, żeby ci tylko nic głupiego do głowy nie przyszło.
- O mnie sie nie bój. - uśmiechnęłam się lekko
- A odpowiesz mi na moje pytanie? - zrobił taką słodką minę, że nie mogłam mu odmówić
- Odpowiedź brzmi, tak - wyszczerzyłam się i pocałowałam w policzek - dziękuję za bluzkę - wyszeptałam i wyszłam z samochodu. Niepewnie podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Usłyszałam że Nath dopiero odjeżdża. Pewnie czekał aż wejdę, no ale cóż mi pozostało jak nie wejście do środka? W salonie siedziała Lilly i trzymała się za dość duży brzuch.
- No hej... - przywitałam się nieśmiało i usiadłam na fotelu obok.
- Hej Moniu. Coś się stało?
- Chciałam przeprosić. Dość że wam tyłek zawracam to jeszcze psuje wam nerwy.
- Nic się nie stało, to nasza wina. Nie byliśmy z tobą do końca szczerzy...
- Ciociu, ale to nie zmienia faktu że jesteś w ciąży i nie możesz się denerwować...
- Ale nic się nie stało i to jest najważniejsze. A teraz mykaj się przebrać. A tak w ogóle to o ile dobrze pamiętam miałaś na sobie inną koszulkę...
- Byłam u Nathana i usmarowałam się czekoladą, to pożyczył mi swoją - wzruszyłam ramionami.
- Dobrze, zaraz podgrzeję ci obiad. - wstała i poszła do kuchni a ja na górę. Ubrałam się w pomarańczowe spodnie dresowe, czarny t-shirt i w samych skarpetkach zeszłam na dół.W pewnej chwili usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę - krzyknęłam schodząc po schodach. Podleciałam do drzwi i otwarłam je. W drzwiach stał....
-------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam że tak długo czekaliście, ale nie miałam weny i dopiero 2 dni temu skończyłam go pisać a jakoś nie miałam okazji żeby dodać. Mam nadzieję że się spodoba.
Chciałam wam z całego serca podziękować za te 1100 wejść :)
Jesteście kochani :*****
A jeśli chodzi o komentarze typu: "A ja chciałam zrobić ich parą, a Ty mi tu z rodziną wyjeżdżasz! -.-" To już dawno, jak wymyśliłam że będą rodziną obmyśliłam plan rozwiązania problemu, więc spokojna wasza uczesana ^^ Będą razem na 100, ale niestety jak się można domyślić będą wzloty i upadki. Kto dobrze pomyślał mógł się zorientować że to za sprawą Dionne. -.-Do następnego :*

3 komentarze:

  1. Okej komenta pisze na spontana więc to może wyjść dziwne. Nie umiem zebrać myśli :((
    No i nie było sexy time'u zły ludziu.
    Jeszcze raz powtórzę, że inteligencja Natha to inteligencja -0 Zedrzeć z niej ręcznik -,- kurwa nie no Sykes zapraszam na Grunwaldzką
    A szkoda gadać, a reszta TW to też tumoki
    Tylko Monika jest tu mądra i Amen
    Ave Kinga !

    OdpowiedzUsuń
  2. Dionne... Kurcze po co tu ona?! Weź ja wyślij na drugi koniec świata! xD
    Rozdział super. Pisz następny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ayayaya :D
    Zboczeniec Nathan :D
    Jestem ciekawa, kto stoi w drzwiach :D
    Zapraszam do mnie :D
    http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń