Dzięki idealnym wskazówkom Nathana trafiliśmy... na jakieś pustkowie! Zdenerwowana musiałam odreagować na świeżym powietrzu. Wysiadłam z samochodu trzaskając drzwiami a za mną oczywiście BabyNath.
- No przepraszam... - zrobił minę zbitego psiaka
- A masz za co?
- No sorki, mój GPS zawiódł...
- To ty nawet nie wiedziałeś gdzie jechać?!
- Wiedziałem, tylko chciałem wybrać inną drogę żebyś zwolniła...
- Człowieku, ty nie masz mózgu a co dopiero GPS'a!
- Wiem... oto cała przykra prawda o mnie...
- Weź się nie mądraluj, tylko chowaj gdzieś samochód i idziemy...
- Ale dokąd?
- Szukać zasięgu, albo chociaż jakiegoś budynku, szopy.. nie wiem! Szukaj czegokolwiek!
- Znalazłem.
- Ale co?
- Idealną matkę dla moich dzieci. Będziesz im robiła genialne wykłady na temat życia.
- Wiesz co..? - już nie wiedziałam co powiedzieć. Tylko zmarszczyłam brwi i ruszyłam przed siebie.
Byłam kilka metrów od Nathana a ten już musiał coś spartolić. Moich uszu dobiegł dźwięk zderzenia czegoś z czymś. Nie musiałam cię długo zastanawiać żeby odgadnąć że mój kochany Nathanek zatrzymał moją kochaną insygnie na drzewie. Odwróciłam się na pięcie, na szczęście to nie było takie stuknięcie żeby auto się rozpadło, tylko żeby zostało lekkie wgniecenie.
- Człowieku, co ty robisz?! Tobie na łeb upadło?!
- Kazałaś mi schować samochód...
- Ale nie na drzewie!... - ten dzień był chyba gorszy od wszystkich innych, z wyjątkiem dnia śmierci moich rodziców. Musiałam ochłonąć. Usiadłam na ziemi i zaczęłam liczyć: 1...2...3...4...
- Baranki liczysz?
- Sam jesteś jeden wielki baran!
- Ale o co ci chodzi?
- Przeżywam właśnie załamanie psychiczne, jeśli cię to interesuje...
- Boże, ja nigdy nie zrozumiem kobiet.. - wsiadł do samochodu i tym razem jak człowiek zaparkował gdzies w krzakach a ja dalej siedziałam na ziemi...- no to idziemy..
- Ale... - nic nie zdążyłam powiedzieć. Nath, nie robiąc sobie nic z tego że właśnie umierałam w jego towarzystwie wziął mnie na ręce i poszedł gdzieś przed siebie.
Minęła jakaś godzina odkąd błądziliśmy po jakimś lesie. Nie chciałam go męczyć dlatego zeskoczyłam z niego i dalej szłam sama. Jakieś 2km później zauważyłam dość dużą willę pośród drzew. Bez zastanowienia pobiegłam w jej kierunku, a Nath oczywiście za mną. Była ogrodzona kutym czarnym płotem, który nie był dość wysoki. Zatrzymałam się tuż przed nim.
- Co zamierzasz? - spytał chyba pierwszy raz podczas przebywania na tym pustkowiu na poważnie.
- Przeskoczyć płot i dobrać cię do telefonu..?
- Oooo nie. Co to to nie. Ja się na to nie piszę, z resztą tobie też nie pozwalam.
- Ale dlaczego..?
- To włamanie!
- Chcesz cały dzień przesiedzieć na tym pustkowiu?!
- Jeżeli nie ma innego wyjścia to tak! Nawet jak bym miał spędzić go razem z tobą, czyli mądralą od siedmiu boleści...
- Oj, Nathaan.. pomóż mi tylko przeskoczyć ten płot. O nic więcej Cię nie proszę...
- A dasz mi w tedy spokój?
- Dozgonny...
- Aż tak dużo odpoczynku od ciebie nie potrzebuje - uśmiechnął się i posadził mnie na płocie
- Zaraz wracam, a ty siedź na czatach. Jak co zwiewaj, ja sobie poradzę. - zeskoczyłam z płotu i wbiegłam na teren posesji.
Zauważyłam że garaż jest otwarty i jednocześnie pusty, czyli właściciel się gości raczej nie spodziewał. Weszłam głębiej na ogródek i to był mój błąd. Niespodziewanie poczułam jak chłodny strumień wody oplata moje ciało. Nie ma to jak zraszacze w ogrodzie, czyli idealna pułapka na włamywacza. Mimo że byłam już całkowicie mokra przeniosłam się w miejsce, gdzie krople deszczu mnie nie sięgały, czyli pod drzwi. Okazało się że właściciel nie był obojętny na włamywaczy. Miał ślicznego czarnego pieska rasy rottweiler, na szczęście w kojcu. Ledwo dotknęłam klamki a moim oczom ukazało się dość drogie BMW wjeżdżające na podjazd. No tak, widocznie Sykes przynosi mi pecha bo gorszego dnia w życiu nie przeżyłam.
Za kierownicą siedziała dziewczyna. Z resztą owijać w bawełnę nie będę, dość ładna dziewczyna. Po ciemnej karnacji i wyłupiastych oczach poznałam że to Dionne Bromfield, czyli dziewczyna która moim zdaniem nie miała za dużego talentu. Nie chciałam narobić sobie więcej kłopotów więc podeszłam do samochodu na co ona nie ukrywała swojego zaskoczenia. Podeszłam do niej przedstawiłam się i opowiedziałam co się stało. Poprosiłam też, o możliwość skorzystania z telefonu, bo przecież to był cel naszej wycieczki. Zgodziła się, a ja kantem oka wyłapałam że Sykes idzie w naszą stronę.
- Prysznic wzięłaś? - wydukał Sykes pomiędzy atakami śmiechu
- A żebyś wiedział - posłałam mu spojrzenie typu: Zginiesz marnie.
- O cześć Nathan.! widzę że talent do pakowania ludzi w kłopoty ci nie minął.
- To wy się znacie..? - moja mina opisywała chyba wszystko co miałam na ten temat do powiedzenia
- Tak, jesteśmy starymi dobrymi przyjaciółmi - dziewczyna podeszła do niego na swoich 13cm szpilach i przytuliła. Poczułam że zbliża się mój odruch wymiotny.
- To jak, mogę zadzwonić? - chciałam przerwać im to migdalenie się na podjeździe, bo ja nie miałam ochoty sprzątać swojego kwasu żołądkowego z kostki brukowej.
- Tak, jasne - Dionne uśmiechnęła się sztucznie i zaprowadziła nas do swojego mieszkania. Nie powiem że było brzydkie, ale coś mnie od niego odciągało. - telefon masz nad komodą w salonie. Aha, jeszcze jaki masz rozmiar?
- Yyy... rozmiar czego?
- Buta
- 5/ 5.5 zależy od numeracji. A co, książkę piszesz? - spytałam zdezorientowana
- Nie, głuptasie. Przecież nie będziesz cały dzień w mokrym chodziła. Czyste ręczniki masz w łazience w dolnej szafce koło grzejnika. Aha a łazienkę masz za sobą.
- Dzięki - zrobiłam wielkie oczy i zabrałam się za telefon.
Szybko zadzwoniłam do najbardziej rozgarniętego czyli Maxa żeby zakomunikować że żyjemy i że za niedługo będziemy na miejscu. Max słysząc moją cudowną historię tylko parsknął śmiechem i powiedział że przekaże reszcie te jakże cudowne wiadomości. Po zakończeniu rozmowy weszłam do łazienki. Zielony kolor aż bił po oczach ale dało się wytrzymać. Bez zastanowienia zrzuciłam z siebie mokre rzeczy i weszłam pod prysznic. Ciepłe krople pieściły moje ciało, a razem z aloesowym żelem pod prysznic stworzyły taką harmonię że nie chciało się stamtąd wychodzić. Jednak musiałam się opamiętać i po dziesięciu minutach wyszłam z kabiny. Trochę pary wodnej tam było, więc wolałam otworzyć zaparowane już okno i wywietrzyć całą wilgoć. Ubrana w sam ręcznik wyszłam z łazienki i zaczęłam błądzić po mieszkaniu. W końcu wysuszyłam głosy. Właśnie za ich pośrednictwem trafiłam do garderoby, jeżeli to w ogóle można było nazwać garderobą. To coś było prawie takie jak mój pokój i całe wypchane ubraniami.
- Ooo już jesteś - z zamyślenia wyrwał mnie głos Dionne. Nathan, jak to na chłopaka przystało mierzył mnie wzrokiem. No tak, w końcu miałam na sobie tylko ręcznik. - z Nathem wybraliśmy ci ubrania. Mówił, że nie przepadasz za różem więc wybraliśmy to - pokazała mi rozłożone na stoliku ciuchy czyli granatową bluzkę z flagą, chabrowe jeansy, czarne zamszowe botki, i turkusowy płaszcz . - a teraz bielizna, czyli wypad Nathanku.
- Alee ja chętnie zostane
- Nie ma mowy, wypad
- Noo okej - zrobił minę zbitego psiaka. Mijając mnie pociągnął mój ręcznik w dół, ale na szczęście dobrze go trzymałam. - kurcze.! - krzyknął na co ja tylko pokazałam mu język i zamknęłam za nim drzwi na klucz.
- Niestety mam tylko koronkę więc... - boże, tylko koronkę?! Ja bym chyba nie wyżyła bez normalnej bielizny...
- Ahaa... okej. Dzięki, z resztą jak na moją logikę i tak za dużo dla mnie robisz.
- Nie ma sprawy. Okej, to teraz jaki kolor? Czerwona, czarna, zielona...? Bo wiem że róż odpada.
- Może być czarna - uśmiechnęłam się mimowolnie
- Okej, to dam ci z tego kompletu, co jeszcze nie nosiłam. Mam nadzieje że masz taki rozmiar stanika jak ja. - zaśmiałyśmy się obie
Wybrała mi jakiś komplet i wysłała do łazienki z wybranymi ciuchami. Czułam jak Nath odprowadza mnie wzrokiem ale szczerze mówiąc miałam to gdzieś. W łazience się szybko ubrałam, poskładałam mokre rzeczy i wsadziłam do worka. Wyszłam z łazienki i skierowałam się do salonu.
- Jeszcze raz, dzięki
- Nie ma za co
- Nathan, musimy się już zbierać. 16:30 dochodzi a oni tam na nas czekają w tym disneylandzie. Pewnie Jay juz rzygał kilka razy na karuzeli...
- Aha, no tak.
- To ja was podwiozę.! - krzyknęła pełnym entuzjazmu głosem Dionne
- Okej, ale mam nadzieje że tylko do samochodu, bo stoi niedaleko stąd.
- Niedaleko, czyli...?
- Czyli jakieś 2,5km stąd...
- No to rzeczywiście niedaleko. Zajdziecie tam o 19.
- Chyba, że byś mogła nas odwieźć do samochodu a potem pokazać nam drogę do tego disneylandu, bo GPS Nathana ostatnio szwankuje a ja nie znam okolicy.
- Nie ma problemu - dziewczyna z zapałem poleciała po kluczyki swojego BMW.
Wróciła po upływie zaledwie kilku sekund i zaprowadziła nas do swojego samochodu. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Nathan pokazał mi gdzie schował samochód a sam przesiadł się na miejsce pasażera obok Dionne. Wyprowadziłam samochód z krzaków i wyszłam zobaczyć jakie są szkody. Na szczęście skończyło się na lekkim wgnieceniu i kilku rysach ale i tak miałam ochotę go udusić. Wsiadłam do samochodu, podłączyłam swoją mp3 do radia i włączyłam swoją playlistę na najgłośniejszy ton, korzystając z okazji że jadę sama. Pierwszą piosenką jaką usłyszałam była INNA - 10 Minutes. Kołysałam się w rytm piosenki i podśpiewywałam pod nosem jednocześnie śledząc Czarne BMW. W pewnym momencie zauważyłam że Nath obrócił się w moją stronę i wybuchł śmiechem. Tylko pokazałam mu język i sama zaśmiałam się ze swojego zachowania. Musiało to wyglądać komicznie skoro obracał się co chwilę żeby zobaczyć czy nie powtarzam moich ruchów tanecznych nie z tego świata, chociaż miałam wytłumaczenie, bo pasy utrudniały mi ruch. Następną piosenką była Cover Drive - Explode. Znowu zaczęłam swoje kosmiczne ruchy, jednak tym razem sie trochę opanowałam. Nie chciałam robić z siebie aż takiej idiotki. Później kolejno leciały następne aż w końcu natrafiła się jakaś polska. Tą polską piosenką Była Ewelina Lisowska - w stronę słońca. Zaczęłam sobie śpiewać po polsku, aż w końcu samochód Dionne gwałtownie zahamował. Jechałam dość szybko, więc mogło dojść do kolizji ale na szczęście wyhamowałam w porę. Chciałam wysiąść i zobaczyć co się stało ale samochód nagle ruszył. Pomyślałam że to jakiś zwierzak podleciał pod koła, więc nie przejęłam się tym.
10 minut później podjechaliśmy pod mniemany disneyland. Wysiedliśmy z samochodów i od razu zaczęły się poszukiwania pozostałych.
- No nareszcie! Ale Moniś, zmieniłaś styl?! - usłyszałam głos Parkera. Nie wiedziałam co brał ale był nieźle wstawiony.
- Sory Monia, wata cukrowa mu nie służy - nawet nie wiem skąd wyłonił się Max.
- Ahaaa... a gdzie reszta?
- Poszła na diabelski młyn.
- Loczek dał za wygraną? - zaśmiałam się
- Nie.. Był na kolejce już z 12 razy. Siva już nawet raz zwymiotował. - na te słowa wybuchłam śmiechem
- Okej to ja sie ide przejść a wy róbcie co chcecie - chciałam trochę odpocząć od Dionne, chociaż nawet miło że mi pomogła.
Zauważyłam stoisko z colą, na którego widok uśmiechnęłam sie jak głupi do sera. Od razu poszłam sobie zamówić dużą butelkę, a kiedy już ją dorwałam poszłam sobie usiąść pod jakimś parasolem. Siedziałam tam jakieś 10 minut, kiedy nagle zrobiło mi się tak lekko.
Z perspektywy Nathana:
Z Dionne poszliśmy dołączyć do reszty. Oczywiście Jay zmusił nas na przejażdżkę kolejką. W wagonie było tak jakoś pusto, bez humorów Moniki. W końcu lubi szybka jazdę. Pomyślałem, że potem pójdę jej poszukać. Kolejka się zatrzymała i wreszcie Jay dał sobie spokój. Powiedziałem Dionne żeby zaczekała chwilę z innymi a sam poszedłem na poszukiwania. Znalazłem ją na ławce pod jakimś parasolem, kompletnie wstawioną. Zupełnie tak jak Tom. W ręce miała puszkę coli.
- Coś ty dziewczyno brała?
- Colę, chcesz trochę? - dziewczynie nie znikał uśmiech z twarzy
- Nie nie chcę, a teraz chodź
- A gdzie mnie zabierasz?
- Do domu.
- Ale je nie chce, tu jest tak fajnie, tak kolorowo.... - Zaczęła tańczyć na środku drogi
- Nie czas na tańce, idziemy do domu.
- Boże, ale ty jesteś sztywny... - pokręciła głową i poszła przodem.
Jechaliśmy w ciszy. Cały czas miała focha, że musiała wrócić. Postanowiłem odwieźć ją już do domu, w końcu musi chodzić do szkoły. Dobrze że przynajmniej w tym stanie nie narzekała na to że nie miałem prawa jazdy. W radiu dalej była jej mp3. W prawdzie słyszałem już jedną polską piosenkę kiedy jechaliśmy do disneylandu ale chciałem tak na spokojnie przesłuchać jak to brzmi. Ściszyłem radio i włączyłem pierwszą piosenkę która była w jakimś obcym języku. Chyba była polska, bo Monika zaczęła ją sobie podśpiewywać. Słowa były dziwne bo szło sobie język połamać na słowach lalalove, a ona śpiewała bez przejęcia. Tekst miała wykuty na blachę. Miała ładny głos, ale dlaczego się z tym kryła? W końcu podjechaliśmy pod jej dom.
- Okej, to teraz wysiądziesz, pójdziesz do góry nie zwracając na nic uwagi i nie zatrzymując się ani na chwilę. Wejdziesz do pokoju, przebierzesz się i...
- ..I w tedy ty wjedziesz do mojego pokoju na różowym jednorożcu i będziemy patatajać przez całą noc...
- Nie. Przebierzesz się i pójdziesz spać.
- Ale ja nie chcę spać.! Ja chcę unosić się na błękitnych łzach różowych jednorożców... - powiedziała głosem obrażonego pięciolatka.
- Boże, kobieto zacznij myśleć! - spojrzałem jej w oczy. Źrenice miała rozszerzone do granic możliwości.
- Ja nie jestem kobietą. Jestem Smerfetka, tulimy? - dziwiłem się, że jeszcze jej zęby nie wyschły od tego uśmiechu. Wyszedłem z samochodu i otworzyłem jej drzwi, na co ona wyszła, dała mi buziaka w policzek i poszła w kierunku drzwi.
Uwaga, uwaga !
OdpowiedzUsuńRadzimy uzbroić (haha xD) się w cierpliwość. Ta oto Kinga, za którą się podaję brała nieidentyfikowane środki w postaci wody niegazowanej z gazem ^.^ ( Teraz się ma schizy i sprośną wyobraźnie, więc kochana ty moja bój się) Zabierz se popcorn i coś do picia, bo trochę się rozpisza i będzie to najdłuższy komentarz w całej mojej karierze. Sobie to wypunktuję więc paczajaj :
1. Pseudo inteligencja Natha – kurczę nawet pchła ma więcej mózgu od niego... Kochanie, mężu ty mój – tak do ciebie Sajks mówię – jak śmiesz mnie zdradzać ? To ja jestem twoją żoną i matką twoich dzieci – załamka ;( - rozwodu chcę. A tak swoją drogą szukaj Nejfan szukaj. Szukajcie, a znajdziecie swój mózg. Szkoda mężulku, że Czeskiego nie znasz, bo szukać tzn ruchać, więc szukaj Moniki szukaj !!! :P
2. Nejfanku mój kochany jak można chować auto na drzewie ?! - ogar chopie ! Z tą twoją inteligencją minus 1000000000000000000000000000000000 wszystko możliwe
3. Jeżeli kobieta czegoś chcę, to się jej słucha, a nie ultimatum stawia. Ku*wa Sykes musisz się dużo rzeczy jeszcze nauczyć. Na przykład tego, że kobiet się nie rozumie, kobiety się rucha. Kurde, źle kocha miało być.
4. Dionne – jeszcze ten goryl mi się tu wpierdolił... Zabij się na tych szczudłach i jeb w nasze rzygi ( Monika nie jesteś sama, mogę się przyłączyć? )
5. Przejawy dobroci Dionne. Czy ona może być dobra i miła O_o Chyba nie ej... I wgl czy ona może mieć tak ładne ciuchy, ano tak się ostatnie w lumpie nie było ^^
6. Nath – mężulku ty mój, trzeba było mocnej CIĄGNĄĆ ten ręcznik :33 Musisz się na siłownie zapisać, oj musisz!
7. Polska piosenka – Monika wybitny śpiewak, a BabyNath będzie się z niej wyśmiewać. Masz wpierdol jak do domu wrócisz Sykes.
8. Jay i jego karuzela. Co on ma 2 lata, czy 22 ? TW to takie nieogarnięte słit bahorki ino ruchać się z nimi. Kurde opiekować się miało być... ;( Tom ty menelu spod monopolowego, ty byś ino chlał i chlał... Kultury trochę ;(
9. Nath spierdalaj od Dionne, spierdalaj, szybciej no chopie... Do twojego życiowego skarbu – Moniczki, ale do mnie też możesz ^.^ Monika ty też? Świat na psy schodzi. A dacie mi trochę tej coli ? X33 BejbyNejf nie ogarnie lalaLove, bo to nie na jego rozum, zrozumcie ludzie
10. Opiekuńczy i słodki <--- zawsze ♥ Nath odwozi grzecznie Monikę do domciu i teraz ej or bi.
Propozycja namber łan – papa ! - czyli Nathuś odjeżdża i kończymy balangę
Albo... Ta ciekawsza wersja, którą w pełni popieram czyli... Idą do pokoju Moniki... Gadają o dupie marynie, ponoszą ich emocje, zaczynają się całować, rozbierać ( MONIKA MA KORONKOWĄ BIELIZNĘ ! ^.^) i więcej nie muszę mówić, bo Sexy Time . Tylko jest jedno ale... Bo nasza Moniczka jest fest wstawiona i ona jutro nic nie będzie pamiętać, a poza tym ona tego pewnie nie chcę i to wyjdzie jako gwałt i jeszcze nasz Nejfan do pierdla pójdzie oł noł ;( A tak swoją drogą Monika, sam Nathan Sykes cię gwałci, kobieto, gdzie ty masz oczy... muszę tam do ciebie wpaść z Domestos'em, wtedy przejrzysz na oczy...
_______________
Podsumowując Darling dział wyjebany w kosmos, tak jak moja wyobraźnia. Od wody mam takie schizy... Kurwa, ale to długie wyszło, a omówiłam tylko te ciekawsze wątki, czyli całość ^.^ Jakbym na polaku tak opowiadania omawiała to mam 6 *.* Nie wiem czy zauważyłaś, ale ja rozdziały piszę krótsze niż ten koment... Działasz tak na mnie...
Weny kotek, weny !!!!!!!!!!!!!!
Ps. Przepraszam za dużo niecenzuralnych słów, bo wiem że to w chuj nie ładnie i za erotyczną treść, ale kto rano popieprzy, ten dzień ma lepszy ♥
Zgadzam się w 100% z poprzedniczką!!! :D Musisz częściej jej słuchać! :D Rozdział jest niesamowity! :* Rozwala mnie ta inteligencja Nathan'a... xd I w ogóle te jego rozmowy z Moniką... po prostu rozwalają system xd A ta Dionne... Znikaj precz siło nieczysta! :P Uhh, Loczuś zabalował an karuzeli, mmm ^^ Za to Parkera nikt nie pobije! Parrot rozpierdziela system! :D A por po... Co było takiego e tej coli? Weź daj! xd Taki odjazd... ^^ I fajnie by było, jakby coś teraz było między Monią, a Nathem, ale ona pewnie nie będzie nic pamiętała :< Szkoda... Ominie ją najlepsze. xd Do następnego.♥
OdpowiedzUsuńhahhahahah :d Nie mogłam przy tym "patataniu", ale mam jedno zastrzerzenie. Piszę się "wybuchnął", a nie "wybuchł" tak samo jak się nie pisze "wybuchła", tylko "wybuchneła" :d takie tam małe popraweczki :D
OdpowiedzUsuńAle tak to bardzo mi się rozdział spodobał :D
Zapraszam do mnie na rozdział 6 !
http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/