czwartek, 31 stycznia 2013

Rozdział 6

   Komedia rozśmieszyła nas do rozpuku. Nie mogłyśmy się pozbierać z kanapy. Pomyślałam że wyjdę się przespacerować, gdyż musiałam ochłonąć. Wsunęłam słuchawki w uszy i dałam się zaprowadzić muzyce. Nie zwracałam na nic uwagi. Nawet nie rozejrzałam się przed przejściem przez ulicę i prawie potrącił by mnie samochód.
- Patrz jak łazisz ślepoto.! - usłyszałam męski głos
- Jezu, sory.. nie zabiłam ci matki a ty drzesz sie jak opętany...
- Masz jeszcze coś do powiedzenia?
- Daj se siana, pewnie nawet na siłowni nie robisz takiej napinki jak w tym momencie...
  Odeszłam od samochodu. Pochodziłam trochę po mieście, już nawet ze znudzenia szukając guza u przechodniów. Nie miałam za bardzo humoru tego popołudnia.
Wróciłam do domu. Nie rozglądając się po salonie weszłam na górę. W pokoju czekała mnie kupa zadań domowych, która niestety musiała zostać wykonana na poniedziałek. Odruchowo włączyłam laptopa i weszłam na twittera. Moim oczom ukazał się post od Nathana skierowany do mnie.

@NathanTheWanted Dzisiaj coś nie w humorze? :) Kac męczy, a mówiłem żeby tyle nie pić :P
Odruchowo odpisałam mając ochotę mu dowalić, ale wstrzymałam się wiedząc że do niego nawet przez pismo nie dojdzie.

@Monia_xoxo Mówiłam żebyś się utopił. Odezwij się do mnie ale dopiero jak zainwestujesz w tą ważniejszą połówkę mózgu.
@NathanTheWanted Ojj uwierz mi, nastąpi to wcześniej niż się tego spodziewasz...
@Monia xoxo Oby nie...

Wyłączyłam twittera i zaczęłam odrabiać lekcje. Ciągło się to niemiłosiernie długo ale chciałam mieć to z głowy. Nim się obejrzałam była już 17 na zegarze. Pomyślałam że szybka kąpiel i długi sen mi pomogą mi przeżyć jutrzejszy dzień.

Wstałam dość wcześnie bo o 5:30. Głowa na szczęście nie bolała. Po omacku zeszłam na dół do kuchni żeby napić się soku. Czas mi się ciągnął i ciągnął więc postanowiłam że załączę sobie vive. Posłuchałam kilku piosenek i wróciłam do pokoju. Pakowanie nie zajęło mi wiele czasu. Gorzej z ubraniem. Postanowiłam żę postawie na wygodę i wrzuciłam na siebie niebieską bluzkę w kratke i czarne spodnie. Do tego czarno-niebieskie niki i bransoletkę.
Ubrana zeszłam na śniadanie. Znalazłam tam Laure, która nie wyglądała za dobrze.
- Co ci?
- Nie wiem. Chyba grypa - wydusiła pomiędzy kaszlnięciami. Noo tak... nie ma to jak jesień
- Tylko mi nie mów że nie idziesz do szkoły?!
- No raczej nie...
- Cholera...
- A jak ty się wyrażasz? - spytała Lilly z uśmiechem
- Przepraszam ciociu... Mam pytanie, mogła bym dzisiaj zostać w domu?
- Wykluczone marsz do szkoły...!
- A tak w ogóle to kiedy wróciliście?
- W nocy - ciocia podała mi torbę z drugim śniadaniem i wygoniła z domu.No cóż.. trudno się mówi.
 Znowu wtargnęłam na teren pełen niedorozwojów, weszłam do szkoły i zajęłam miejsce w klasie biologicznej. Tak.. biologia, to to co mnie kręciło najbardziej. Od dziecka kochałam ten przedmiot, na równi z niemieckim i angielskim. Chwilę później zaczęła się lekcja. Czułam się trochę nieswojo ale szło wytrzymać. Po wyczekiwanych 45 minutach mogłam opuścić klatkę w której było strasznie duszno. Udałam się w kierunku stołówki. Była pełna, nie było gdzie usiąść. Przechodziłam właśnie obok dziewczyny Natha. Właściwie to nie wiedziałam czy to jego dziewczyna ale miałam swoje podejrzenia.
- Hej, jestem Jess - usłyszałam głos za sobą. Obróciłam się. Okazało się że to była "dziewczyna" Sykesa.
- Hej, a ja Monika - uśmiechnęłam się sztucznie. Dawno nie czytałam o zespole The Wanted, dlatego nie wiedziałam czy to jego dziewczyna, czy siostra, kuzynka.. ale wiem że na korytarzu szkolnym nie wyglądali na rodzeństwo. Przynajmniej nigdy nie widziałam żeby jakiekolwiek rodzeństwo miało taki dobry kontakt ze sobą.
- Przyłączysz się? - spytała blondynka. Fakt, nie było za dużo miejsca na stołówce a ja byłam strasznie głodna więc...
- Okej - mimowolnie się uśmiechnęłam. Zajęłam miejsce w ławce. Dalej czułam na sobie wzrok tych wszystkich debili, którzy mieli ochote na szybki numerek ale o moim udziale w takim czymś mogli zapomnieć.
- Jak ci się u nas podoba? - dziewczyna była pełna entuzjazmu, którego ja za bardzo nie podzielałam.
- Jest okej... - wydukałam niepewnie
- No to się cieszę. Masz już jakichś znajomych?
- Na razie znam tylko Laurę i.. ciebie
- W takim razie to jest Nicol - wskazała na szatynkę o dość długich lokach i ciemnym spojrzeniu - a to Kate - wymierzyła ładną blondynkę z zielonymi oczami - No to znasz już cztery osoby - Jess nie przestawała się uśmiechać, z resztą dziewczyny też nie.
- Miło mi was poznać ale.. - trochę się krępowałam.
- Nie wstydź się. Bądź sobą
- No okej - później już tylko przytakiwałam albo odmawiałam. Nie chciałam się pogrążać. W końcu przerwa się skończyła a ja mogłam wracać na lekcje. Po pozostałych 6 godzinach męki wróciłam do domu. Tam na kanapie siedziała Laura. Ku mojemu zdziwieniu nie wyglądała na obłożnie chorą.
- Ekhem.. czy ja ci aby nie przeszkadzam?
- Ooo, Monika! Już wróciłaś?! Nie za wcześnie? - dziewczyna próbowała umieścić w swojej wypowiedzi kilka chrząknięć i kaszlnięć ale coś jej to nie wychodziło...
- A więc co to była za szopka?
- No, Monia nie gniewaj się. To był pomysł Lilly, żebyś nie kryła się w moim cieniu i znalazła jakichś znajomych.
- Pięknie...
- Coś nie tak?
- Przez ciebie odbyłam strasznie miłą rozmowę z "dziewczyną Sykesa"... - wyraźnie moja twarz okazała niezadowolenie.
- To ona ma dziewczynę?!
- No raczej..!
- Przykro mi - Laura spuściła wzrok
- Ale dlaczego?
- Nie nic, nie ważne. Szykuj jakieś fajne ciuchy. Idziemy dzisiaj z Lilly i Chrisem na kolację do restauracji.
- Co?!
- To co słyszałaś. Przynajmniej raz w miesiącu mamy taki wypad na miasto. A ty należysz do naszej rodziny więc... tak jakby musisz iść.. - dziewczyna pokazała mi język
- Muszę...?
- Taaak. Wychodzimy o 17:30, a teraz do widzenia bo leci mój serial - dziewczyna pogłośniła telewizor a ja zrezygnowana poczłapałam na górę.
" I co ja na siebie włożę?" - pomyślałam. Podeszłam do szafy i wygrzebałam jedyną znajdującą się w mojej szafie, która pasowała na taką okazje czyli kremowa z czarnym paskiem, czarne szpilki  i torebke. Zadowolona ze  swojego wyboru poszłam do wanny. Pomyślałam że gorąca kąpiel dobrze mi zrobi. Napuściłam wody do wanny i weszłam do środka. W pewnym momencie naszedł mnie spontaniczny pomysł aby zanurzyć się całą. Bez namysłu zaczęłam wykonywać tą czynność. Poczułam jak pod wodą znajdują się moje usta, w końcu nos i oczy. Chwilę tak poleżałam aż w końcu po paru minutach zaczęło mo brakować powietrza. Wynurzyłam się spod wody. Jak długo tak siedziałam w wannie?
  Opatulona w ręczniki wyszłam i zaczęłam się ubierać. Powoli dochodziła 17 więc czas się szykować. Włożyłam na siebie wcześniej przygotowany zestaw, włosy wysuszyłam lekko je zakręcając tworząc loki o dużej średnicy. Pomalowałam się i zeszłam do salonu. Tam czekała już Laura. Miała na sobie czarną sukienkę na jedno ramię czerwone szpilki  i czerwoną torebkę.
. Teraz zostało nam czekać na rodziców Laury. O równej 17:30 zeszli na dół. Chris oczywiście garnitur a Lilly założyła śliczną beżową sukienkę ciążową  i balerinki. Wujek by sie pewnie wkurzył jak by mu ciocia z 10cm szpilami wyjechała. Podekscytowani pojechaliśmy w centrum miasta. Zatrzymaliśmy się pod jedną z eleganckich restauracji. Widać że specjalizowała się bardziej w owocach morza. Wybraliśmy jeden z wygodniejszych stolików, czyli narożny z kanapą i zaczęła się trudna wymiana zdań.
- No to co zamawiamy? - spytał Chris, który wyraźnie był w cudownym humorze.
- No nie wiem kochanie, może niech dziewczyny wybiorą? - Lilly
- Pozostawimy wybór wam - mimowolnie się uśmiechnęłam
- W takim razie Łosoś z grilla z sosem krewetkowym dla wszystkich - Wujek zawołał kelnera - a coś do picia chcecie?
- Cola! - prawie krzyknęłam z przekonania że chcę właśnie to
- Moniu, ale cos mi się zdaję że tutaj nie podają coli...
- W takim razie wodę...
- Wiem! Dla nas wino a dla Ciebie soczek kochanie - zwrócił się do Lilly
Chris złożył zamówienie, na które nie musieliśmy zbyt długo czekać. Po sytym posiłku zachciało mi się skorzystać z toalety. Wstałam i podążając w kierunku oazy spokoju zaczęłam rozglądać się po sali. Było tam strasznie przytulnie, aż nie chciało się wychodzić. Jednak w pewnym momencie wszystko zepsuło idealną atmosferę. Nathan. Siedział z Jess i stawiam że mieli miłe spotkanie w gronie rodzinnym, gdyż nie rozpoznałam tam żadnego z pozostałych członków zespołu. Szybkim krokiem doszłam do łazienki i tam na chwilkę odsapnęłam modląc się żeby mnie nie widział. Załatwiłam swoją potrzebę, trochę się odświeżyłam i ruszyłam w kierunku wejścia. Otwarłam drzwi i przekroczyłam próg łazienki. W pewnej chwili poczułam czyjeś ręce, które chwytają mnie w talii. Aż podskoczyłam ze strachu. Chcąc przyłożyć kolesiowi który posunął się zbyt za daleko obróciłam się gwałtownie, a moja ręka już zamierzała ruszyć do ataku, jednak nie ruszyła się z miejsca. Tak, to był Nathan. Stałam jak wryta z otwartymi ustami i nie wiedziałam czy poruszać się, czy oddychać, czy nie wiadomo co robić.
- Ziemia do Moniki.!!! - wyrwał mnie z zamyślenia głos Natha który krążył mi przed oczami ręką
- Jeszcze żyje, ale ty mogłeś zaraz zginąć...
- Ojj tam zginąć... najwyżej dostał bym z liścia i nic więcej - uśmiechnął się złośliwie
- Żebyś się nie zdziwił... - chciałam wrócić do wujostwa jednak ktoś zastawił mi drogę.
- A dokąd to?
- Yyyyy... Do rodziny? Zapewne ty też masz swoją więc arrivederci...
- Zadzwonię! - krzyknął za mną
- Jak wyczarujesz sobie numer to dzwoń! - odkrzyknęłam i po kilku sekundach siedziałam zpowrotem obok kuzynki
- Zamówiłem jeszcze po deserze - oznajmił uśmiechnięty Chris.
- Mój boże ja tu zaraz pęknę a ty mi jeszcze ładujesz...
- Jedz na zapas, bo dopiero za tydzień powtórka..
- Za tydzień?! - wytrzeszczyłam oczy
- Dokładniej to w przyszłym tygodniu w piątek - uspokoiła mnie ciocia
- No..okej niech wam będzie - dokończyliśmy deser w spokoju.
Po dwóch godzinach męczarni w restauracji i zapłaceniu rachunku, który wynosił jakąś kosmiczną cenę ruszyliśmy w kierunku wyjścia. Niestety po raz kolejny tego dnia miałam pecha. Zauważyłam że Nath idzie w naszą stronę wraz ze swoją rodzinką. " No to klapa" - pomyślałam.
- Karen? - usłyszałam głos mojej cioci. Okazało się że zwracała się do.. mamy Nathana!!
- Lilly?! Chris?! Co się z wami działo?! Ale ty wypiękniałaś dziewczyno - mojego poker face nie dało się ukryć. Spojrzałam na Natha, Laurę i Jess, którzy też nie wiedzieli o co chodzi.
- A było się tam i tu.. a teraz siedzimy tutaj i mamy się dobrze - Moja ciocia trochę dziwnie się odnosiła do tej kobiety, tego nie dało się nie zauważyć...
- To się cieszę bardzo - obie kobiety spojrzały na nas
- Monika, Laura to moja ciocia, Karen - Oznajmił Chris .Czułam jak ziemia się pode mną osuwała ale nie dałam za wygraną. Jedynie tata Natha siedział cicho.
- Co?! - udało się wykrztusić naszej czwórce
- To co słyszeliście. To moja ciocia Karen a w związku z tym to była także ciocia twojego taty - nie mogłam uwierzyć że jestem spokrewniona z tym darmozjadem.. Wydawało mi się że to jakaś ukryta kamera...
- To prawda? - zwrócił się Nathan do swojej mamy, jednocześnie obserwując moją reakcję
- Tak. A poco mielibyśmy kłamać?
- No nie wiem... - Nathan
- Musimy się zdzwonić - usłyszałam głos Chrisa.Spojrzałam na minę Laury, która okazywała wyraz twarzy dziecka z ADHD. Czyli okazało się że Nathan to moja dalsza rodzina... To było za dużo jak na jeden dzień. Kobiety wymieniły się numerami telefonów. Widać było że są ze sobą blisko. Wykorzystując chwilę gdy nikt nie patrzył zapisałam mój numer na kartce pod którym pył podpis " Musimy chyba o czymś porozmawiać ".  Niby przypadkowo przysunęłam się do Nathana i wsunęłam mu kartkę do ręki. Chłopak uśmiechnął się i wsunął ją do kieszeni. Rodzice Laury i Nathana pożegnali się cali w skowronkach a my z Nathanem tylko wymieniliśmy znaczące spojrzenia. Po chwili byliśmy już w samochodzie. Prowadziła mama, bo Chris troche sobie popił winka. Czas w którym zmierzaliśmy ku domu zleciał strasznie szybko. Może to dlatego że cały czas odpływałam w zamyślenia? Gdy tylko przekroczyłam próg domu poleciałam na górę, wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Jeszcze tylko na chwilę weszłam na twittera zobaczyć co nowego i zauważyłam następny wpis Natha


@NathanTheWanted Dziaisaj dowiedziałem się czegoś co zmieniło całe moje życie. Muszę sobie wzystko poukładać.


Dodałam wpis do ulubionych, zamknęłam laptopa i poszłam spać.

-------------------------------------------------------------------------
No i jest :)
Chyba najdłuższy :P
Czekam na opinie i krytyke:P
Następny już w połowie :P xD

6 komentarzy:

  1. Omg ?!
    Oni są rodziną ? Lololol
    Czekam na dalej ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Eeeee zepsułaś wszystkie moje plany na temat ich dzieci :<
    very, very unhappy ;<
    a byłoby tak pięknie! łeeeeeeeeeeeeeeeeeee ;(
    będziesz się musiała sporo napracować, żeby to odkręcić :*
    niesamowity rozdział! :***
    pisz szybciutko następny.♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ahahahaha xD
      Są rodziną ale dalszą więc... xD
      Na razie nic nie widzę na przeszkodzie żeby byli razem xD

      Usuń
  3. Zgadzam się z Dreamer, musisz nam to wynagrodzić ;)
    Rozdział świetny :D boski :D niesamowity :D
    także czekam na więcej ;) weny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominowałam cię mój zgredzie :**
    http://all-that-lives-must-die.blogspot.com/2013/02/the-versatile-blogger-award.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Ejj no..:c
    A ja chciałam zrobić ich parą, a Ty mi tu z rodziną wyjeżdżasz! -.-
    No ale czekam na next'a. :*

    Zapraszam do mnie: with-the-wanted.blogspot.com :D

    OdpowiedzUsuń